od trzech nocy nawiedza ją we śnie. przeprasza i wraca do niej. wszystko tam jest znów takie ciepłe. takie pierwsze. ona nie zdaje sobie sprawy że to tylko złudzenie.
od trzech nocy nawiedza ją we śnie. przeprasza i wraca do niej. wszystko tam jest znów takie ciepłe. takie pierwsze. ona nie zdaje sobie sprawy że to tylko złudzenie. aż w końcu się budzi. siedzi zdołowana na łóżku. i po raz kolejny zastanawia się dlaczego jest przy niej we śnie. a przecież ona już tak dużo o nim nie myśli.
może kiedyś staniemy twarzą w twarz. i powiesz mi jak bardzo żałujesz naszego spotkania. a ja wtedy z wielkim uśmiechem na ustach który tak kiedyś lubiłeś, jak by każdy się tu spodziewał że powiem 'wypierdalaj' - nie ja po prostu cie przytulę i nie dam ci odejść.
to było jakoś tak jeszcze na jesieni. siedziałam na schodach przy pks - po rozmowie z kolegą o moim byłym - jeszcze wtedy świeża sprawa. miałam doła. bo kto by nie miał po straceniu kogoś kogo kochał? i tak przechodzili koło mnie różni ludzie w tym jedna pani z bukietem kwiatów. spojrzała na mnie jak każdy kto mnie mijał i poszła dalej. szczerze mówiąc nie zwróciłam na to zbytnio uwagi. ale ona za chwilę wróciła się i stanęła obok. spojrzałam się w gorę na nią bo to było wtedy dość dziwne. a ona dała mi jeden różowy kwiatek i powiedziała żebym się nie martwiła. podziękowałam a ona odeszła. i zaśmiałam się sama do siebie. bo to był taki miły gest. poprawić humor osobie kompletnie obcej. ja sama do dziś nie wiem czy byłoby mnie na coś takiego stać.