|
wie , że boję się wejść na zamarznięty staw , jezioro , nawet na małe oczko w parku . idąc ze mną puścił moją rękę i pognał przez śnieg nad brzeg stawu . - nie właź tam ! . - krzyknęłam . jasne , gdyby mnie posłuchał to cud by się stał . wszedł luzacko na sam środek patrząc na mnie stojącą jak kołek w miejscu , w którym mnie zostawił i kiwnął . - chodź do mnie . - oszalałeś , ja nigdzie nie włażę . - spojrzał na mnie ostro , a ja nie miałam nawet szansy uciec . nie zwracając na moje piski i krzyki przybiegł , objął mnie mocno i zaniósł na samiuśki środek tego pieprzonego stawiku . trzymał mnie i śmiał się cały czas , kiedy moje serce o mały włos nie wyskoczyło ze strachu . - słyszysz ? . - szepnął . - znieruchomiałam . - lód się łamie . - mój nagły atak paniki rozbawił go jeszcze bardziej . udało mi się wymsknąć i w końcu poczuć ziemię pod nogami . przez kolejne 10 min nie chciałam go znać . potem też , kiedy napisał mi wieczornego smsa ' żabcia , to kiedy idziemy na lód ? ' .
|