Napdali na mnie niedaleko placu zabaw, na którym on właśnie przebywał. Gdy tylko mnie zobaczył pobiegł i sam się z nimi nawalał. Przypominało to nieco wrestling, tylko to akurat nie było ustawione. Tamci kolesie się odczepili, a on ledwo stał na nogach. Zadzwonił po karetkę - nie przyjechała. Jakaś katastrofa na obrzeżach miasta. Nie mogłam podnieść nawet ręki a co dopiero doczołgać się jakoś do najbliższego szpitala. On był w podobnym stanie. A jednak wstał, wziął mnie na swoje silne, umięśnione ręce i ostatkiem sił doniósł do szpitala. Oddał mnie w ręce lekarza, po czym zemdlał prosto w ręce pielęgniarki. A znamy się tylko z widzenia.
|