|
waniilia.moblo.pl
www.formspring.me wanilia pytajcie o wszystko!
|
|
|
ta historia, nie była jak z bajki - on, młody Bóg, wyglądający jak syn Iglesiasa, ja - mała, zakompleksiona, szara myszka. przytulaliśmy się za często, zabijał mnie, swymi uśmiechniętymi, czekoladowymi oczętami. pisaliśmy godzinami, słuchaliśmy reggae, nazywał mnie nawet - dancehall queen. paliliśmy marihuanę, piliśmy kolorowe drinki. nie przeklinaliśmy. nazywałam go braciszkiem, on mnie siostrzyczką. dziś nie wyobrażam sobie, życia bez niego. ale muszę. już niedługo będziemy oddzielnie, ja tam, a on daleko, bardzo daleko.
|
|
|
kochałam wrażliwość, która kryła się, w 180-centymetrowym ciele, mego kochanka. nie mogłam powtrzymać, walącego, wariackiego serca. mimo tego, iż byłam zajęta, pragnęłam całować go, namiętnie, ale zarazem delikatnie i zasypiać, obejmowana, chudymi rękoma. przeżywałam, pewien rodzaj, mocnego zauroczenia, umocniało się ono, z dnia na dzień, z sekundy na sekundę. chorowałam, bez czekoladowych patrzałek i powiększonych źrenic, mego adoratora. bo właściwie, on, podły drań, bez serca, czuł podobnie. też tęsknił.
|
|
|
zapaliliśmy waniliowego papierosa i wypiliśmy po drinku. nieświadomie musnęłam dłoń, mojego towarzysza, tak delikatną, miękką. on, chyba w gwiazdkowym prezencie, złapał mnie za nią. spojrzałam w czekoladowe tęczówki, faceta, który, zupełnie nieświadomie, wywoływał palpitacje, mego serca. 'oddaj mi te cudowne oczy!' - poprosiłam, setny raz tego dnia. - 'z chęcią, ale jak.' - odrzekł. - 'maaaam! telepatycznie!' - ' łap' - 'dziękuję, mam.' mimo końca, magicznej wymiany, nie przestaliśmy wpatrywać się w siebie, jak wariaci.
|
|
|
NIE WIEM CZY DZIŚ JESZCZE TU BĘDĘ, Z POWODU, WYBUJAŁYCH PLANÓW, MOICH RODZICÓW, JAK RÓWNIEŻ I MYCH OSOBISTYCH. POWIEM TYLE, CZEKAM NA PASTERKĘ, Z TYMI CZUBKAMI! ŻYCZĘ WAM WESOŁYCH, RODZINNYCH ŚWIĄT, PEŁNYCH MIŁOŚCI, OLBRZYMIEJ ILOŚCI, WYMARZONYCH PREZENTÓW I ZERO KŁÓTNI W DOMU, O BADZIEWIA, BO TO TAKIE NATURALNE W ŚWIĘTA! KOCHAM WAS! : 3
|
|
|
właściwie, odczuwam pewien rodzaj samotności, ten jeszcze nie odkryty przez innych, mój prywatny.
|
|
|
nie proszę, lecz nalegam - daj mi siebie na gwiazdkę!
|
|
|
biegła, zanosząc się łzami. 'nazwał mnie desperatką!' - mówiła sama do siebie, doskonale wiedząc, że właśnie tak zachowuje się w tym momencie. 'wszyscy faceci, to dupki' i podobne stwierdzenia, wypowiadała dosyć głośno, niepostrzeżenie połamała, swoje ukochane szpilki i biegłaby tak dalej, w reszcie, zniszczonego obuwia, lecz wpadła na przystojnego chłopaka. nie znał jej, ale przytulił ją, szepcząc do ucha - będzie dobrze, odprowadził ją pod sam dom i zniknął na zawsze, ku rozczarowaniu, porzuconej nastolatki.
|
|
|
podbiegł do mnie, z pomarańczowym kołem ratunkowym - 'poczekaj Aduś' - zawołał. 'sprawię, że wszystko będzie dobrze.' dotrzymał obietnicy, zwracając przy tym honor, wszystkim mężczyznom, na świecie.
|
|
|
ta nieopisana dotąd chęć, utonięcia, w twych piwnych tęczówkach.
|
|
|
wiem, że nie czujesz do mnie nic, lecz ja zauroczyłam się na amen.
|
|
|
|