rutyna. codziennie o siedemnastej trzydzieści pukasz do drzwi mego mieszkania, oczywiście otwieram, siadamy na kanapie, kilka chwil grzecznościowej rozmowy, parę pocałunków. zajmujesz komputer, włączasz telewizor. zapominasz o moim istnieniu. a ja siedzę w kącie, często płaczę, lecz udaję, że nic się nie stało. o dwudziestej drugiej wychodzisz, znowu pocałunek, kocham Cię - bez żadnego wyrazu. nadal milczę. po prostu nie chcę Cię stracić. zrozum, mam dość.
|