Widzę bruk, widzę brud, widzę parę z ust
Wokół mróz, moje żale znów rysuję na szybach
Tu alternatywa, alter ego znów wygrywa
Tłum, martwe ogniwa uwiecznione w zbitych obiektywach
A czas upływa lecz wskazówki nieruchome, one
Spowite chłodem niespełnionych postanowień
Zamarzły, chcę odejść, wystarczy, to koniec tej farsy
Wystarczy, obrazy w mojej głowie idźcie precz
Niech każdy spłonie, idźcie precz
Miałem sen, był piękny dzień, ulica umilkła na moment
Opustoszała, dzieło zakończone, nagle
Powraca hałas, zgiełk zdradzieckich monet
Znowu tam stoję, a przede mną postacie
Imiona, sprawy, miejsca wyryte na cyrografie
Krwawy atrament, jeden podpis zostawisz
To ulica zniknie stąd, ty razem z nią
|