|
scheisse.moblo.pl
Wierzę że kiedyś będę szczęśliwa. Wierzę że to będzie On. Proszę przygarnij mnie. Pragnę Cię. Kocham Cię. I płacze w poduszkę różowej pościeli. Z każdym dniem opowiada
|
|
|
Wierzę, że kiedyś będę szczęśliwa. Wierzę, że to będzie On. Proszę, przygarnij mnie. Pragnę Cię. Kocham Cię. I płacze w poduszkę różowej pościeli. Z każdym dniem opowiadam mu o sobie. Nic. Ile potrzebujemy czasu na rozwiązanie tej zagadki ? Zapytaj mnie o uczucia. Chaos. [scheisse]
|
|
|
Odezwał się. Niestabilnie. Pragnę, aby pozostał w moim sercu. Na zawsze. Gdzie jesteś ? Wołam skruszona wbita w kanapę przepełnioną chusteczkami. Krzyk rozprze ściera się wśród krwi płynącej w żyłach. Serce chore uczuciem. Chore niepewnością. Jestem zmęczona. Salvame. [scheisse]
|
|
|
Tak bardzo czuje się samotna. Nie mam do kogo otworzyć ust. Nie mam z kim porozmawiać, powygłupiać się czy też obejrzeć choćby denną komedie. Niestety. Czasami najbliżsi zapominają o Tobie, spędzają czas z innymi, miłostki, tudzież nie mają dla Ciebie wolnej chwili. Może osądzam ich nie widząc własnych błędów, lecz do tej pory to ja dawałam z siebie wszystko co tylko mogłam. Przyjaźń nie działa w jedną stronę. [scheisse]
|
|
|
Najgorsza jest nadzieja. ta, która mówi, że są jakieś szanse i ty w to wierzysz. Siedzisz i myślisz, czy w końcu się uda, zamiast tak po prostu wstać i odejść. Zastanawiasz się, kiedy to wszystko przyjdzie, kiedy dobrniesz do celu, kiedy uda się to, na co czekasz, kiedy w końcu nadzieja spełni swoją rolę, ale ona tego nie robi. Tylko mówi ci, że masz wierzyć, bo są szanse. ale skup się i posłuchaj rozumu - tych szans tak naprawdę nigdy nie było. [yezoo]
|
|
|
Sztuką jest być i łapać oddech, kiedy Ciebie nadal nie ma. Mija kolejny pieprzony dzień tego pieprzonego roku. Miało być lepiej, prawda? Gówno prawda. Za oknem biało, minus dziesięć, czas odetchnąć. Łapię kurtkę, ubieram buty i wychodzę. Moja bezsilność coraz bardziej daje znać. Marznę ale to nic, zawsze mówiłeś bym była twarda i walczyła. Więc biegnę, biegnę w ciemności po białych ulicach, biegnę choć zupełnie nie wiem dokąd. Moje powieki robią się wilgotne, czuję spływające łzy po policzach, które po kilku sekundach zamarzają, zupełnie tak jak Twoja miłość. Moje nogi są zbyt słabe, upadam na ziemię. Irracjonalne posunięcie, bo jedyną abstrakcją mojego marnego życia pozostaną tylko myśli. Leżę wśród białego puchu i wylewam łzy, łzy bólu, samotności i tej beznadziejnej miłości, z którą zostałam sama. Nie mam sił się podnieść, zostaję tutaj, dziś obchodzę kolejną rocznicę dni, w których Twojej obecności nie czuję. [histerycznie]
|
|
|
To co robimy, ma wpływ na ludzi, którzy nas kochają i którym na nas zależy. Nie można lekceważyć miłości i lojalności innych, skupiać się na sobie, zamiast myśleć o tym, co jesteśmy im winni.
|
|
|
|