`wszystko dobrze?` usłyszałam od kolegi, siedząc na korytarzu. `tak` skłamałam. `no nie wiem, nie uśmiechnęłaś się dziś ani razu, a to baaardzo podejrzane` powiedział puszczając mi oczko. zmusiłam się do uśmiechu i chyba wyszedł, bo On także go odwzajemnił. `hmm a ja Ci w ogóle składałem życzenia?` zapytał, ale chyba retorycznie, bo od razu wyjął z kieszeni kawałeczek opłatka. wstałam powoli, czując, że szpilki nieźle mnie potraktowały. On odchrząknął i zaczął : `no to tak: wszystkiego najlepszego, dużo dużo zdrowia, udanej zabawy sylwestrowej, fajnego chłopaka...` po dwóch ostatnich słowach wyłączyłam się na chwilę ze świata żywych. do mojej głowy przybiegło setki myśli. pierwsza jaka się pojawiła, to taka, że przecież mam chłopaka. druga, że przecież pół roku temu mnie zostawił. trzecia, czwarta, dziesiąta i setna myśl, karmiły mnie nadzieją - że jeszcze wróci.
|