|
poooprostu.moblo.pl
może i jestem suką totalnie wredną nieuprzejmą stworzoną do ranienia.
|
|
|
może i jestem suką, totalnie wredną, nieuprzejmą, stworzoną do ranienia.
|
|
|
'Gdybyś był w mojej skórze to byś zrozumiał kobietę. Choć jestem słabsza od Ciebie to również jestem człowiekiem.'
|
|
|
dotykaj mnie. całuj. przytulaj. pieprz. stwierdzisz,
że się nie szanuję, bo rozpinam Ci spodnie na trzecim spotkaniu.
uznasz mnie za szmatę, ale będę w tym tak dobra, że się uzależnisz.
stanę się nieodłączną częścią Twojego młodego życia, będziesz mnie pragnął każdym
skrawkiem Twojego ciała. a wtedy, Cię rzucę, pełna satysfakcji. musisz cierpieć,
ponosić odpowiedzialność za podłość, która drzemie w każdym facecie.
|
|
|
i niedobrze mi się robi, kiedy odgrywacie to całe love story na środku korytarza.
kiedy wkładasz Jej język do ust, a Ona subtelnie kładzie Ci dłoń na biodrze.
|
|
|
w necie - photoshop. w rzeczywistości - tapeta. i to chore zapewnianie 'jestem w stu procentach sobą'.
|
|
|
spojrzała w głębię Jego oczu, swoimi rozszerzonymi źrenicami.
ręka lekko Jej drżała, wprawiając papierosa, odpalonego przez chwilą,
w delikatne drganie. zagryzła nerwowo wargi. zaczął mierzyć Ją całą,
oddalając się minimalnie. - legginsy? makijaż? baleriny? zmieniłaś się.
- podsumował. z całych sił powstrzymywała się od wybuchnięcia płaczem.
- oceniaj dalej po wyglącie, draniu. - syknęła przez zęby. zaśmiał się.
- teraz będzie ta śpiewka, jak bardzo Cię zraniłem, że nigdy mi nie wybaczysz.
no i to, że w środku nadal jesteś tamtą sobą. - rzucił. - czemu to robisz, czemu do cholery?!
- wykrzyczała. - bo tym razem chcę, żebyś wróciła. - szepnął uwodzicielsko,
od czego zmiękły Jej kolana. rzuciła Mu się w ramiona. - kocham Cię!
- wyznała, a On mocno Ją przytulił. stała się ostro atrakcyjna, wypadałoby przelecieć, przeszło Mu przez myśl.
|
|
|
zbyt honorowa, żeby poprosić o drugą szansę. wolała,
połknąć kilkanaście tabletek więcej, niż normalnie. to zdecydowanie
lepsze od przyznania się przed Nim, do miłości, po tym jak zapewniała,
że jest dla Niej już wyłącznie przeszłością.
|
|
|
dzień. trzy dni. tydzień. cztery miesiące. pół roku. dwa lata.
czas mija nieubłaganie. nie ma sposobu, żeby choć na jedną chwilę,
sekundę go zatrzymać. kolejne doby, a wspomnienie tego jak mówił, że odchodzi,
Jego spojrzenia w tamtej chwili - wciąż powracają. nadchodzi późna pora, z niechęcią kładziesz
się do łóżka, wiedząc co zaraz nadzieje. modlisz się, żeby bolało choć trochę mniej, niż ubiegłego wieczoru.
|
|
|
a swoim wnukom opowiesz pewnie o tym jak co tydzień miałeś inną.
|
|
|
tego wieczoru był jakiś niespokojny.
atmosfera między nami była ciążąca. praktycznie w ogóle nie rozmawialiśmy.
kiedy w końcu zapytałam co jest odparł, że się zakochał. zatrzymałam się, on też.
- i to powód do smutku, tak? - zapytałam. - tak, bo ona nie chce psuć naszej przyjaźni,
nic do mnie więcej nie czuje, i nie będzie chciała, żeby było między nami coś więcej. rozumiesz?
- wyrzucił z siebie. - mówisz o mnie. - szepnęłam wstrząśnięta. pocałował mnie, po czym zostawił
w środku parku. po pięciu minutach dostałam wiadomość: 'wybacz, nie mogę przyjaźnić się z kimś, kogo kocham'.
|
|
|
po co ta złość, po co ten zamęt. jak coś zjebałeś to napraw i idź dalej.
|
|
|
czarne od tuszu łzy, spływały na Jej śnieżnobiałą suknię.
na głowie miała niesforne loki, bo rozpięciu koka. siedziała na marmurowych
schodkach przed ołtarzem. goście patrzyli na Nią, jak na wariatkę. Jej narzeczony
wyszedł w momencie kiedy powiedziała 'nie'. w końcu podniosła się, i podeszła do mikrofonu.
- koniec przestawienia, moi drodzy. to skutki próby poślubienia kogoś, kogo się nie kocha.
- powiedziała łamiącym się głosem
|
|
|
|