Kolejne kilka dni po tamtej nocy spedzalismy od switu do zmierzchu razem. Wydawal sie byc moim najlepszym kumplem. Calymi dniami lazilismy po miescie. Na spacery zakupy lub tak poprostu bez celu. Emanowal czyms co bylo dla mnie zupelnie nowe i czego nie rozumialam i czemu nie moglam sie temu oprzec.Ta Jego radosc nie znikajacy z twarzy usmiech
i cisza w jakiej czasami zastygal tak jakby cos mu sie przypominalo i zaczynam nagle sie nad tym zastanawiac. Ta cisza byla zawsze tak gesta ze pochlaniala i mnie i tak przerazajaca ze nigdy nie odwazylam sie jej przerwac. I te Jego oczy w kazdym takim momencie zdajace sie wyrazac najglebszy smutek i zal i probujace powiedziec mi cos czego wtedy nie rozmumialam.
|