|
nie mówimy tego, co czujemy. nie czujemy tego, co mówimy.
|
|
|
najgorsze jest, gdy przyśni ci się nadzieja - to na co wciąż jeszcze czekasz, ale wiesz, że się nie spełni. i wtedy tak bardzo ciężko jest się podnieść z łóżka, i zaparzyć kawę, i funkcjonować. bo jak? gdy przed sekundą miałaś przy sobie wszystko o czym marzysz, co daje ci sens życia, a chwilę potem okazało się, że to tylko sen.
|
|
|
nie możesz mnie potrzebować. do mnie się nie przywiązuje. ja uciekam, odcinam się, nie zostaję na dłużej. ja nie ufam, i nie pozwalam ufać sobie. ja już taka jestem - lubię samotność, brak relacji.
|
|
|
a zasłaniając rolety, zamykając drzwi na klucz, i wchodząc pod kołdrę - nie uciekniesz od świata i problemów. więc wstań, pomaluj usta najlepszą szminką jaką masz, wyjdź z domu, i pokaż im, że potrafisz, że jesteś tego warta, że wcale się nie boisz.
|
|
|
widzę, jak mało kolorowy jest dla mnie każdy kolejny dzień. czuję ogromną pustkę i chęć zamknięcia się w ciemnym pokoju. nie ma na mojej twarzy nawet cienia uśmiechu, a każdy kolejny dzień nie cieszy ani trochę. tracę siły - na wszystko, a zwłaszcza na walkę, którą toczę już od kilku lat. tracę chęć do tego by wstać i iść przed siebie. tracę swoje prawdziwe "ja".
|
|
|
jestem na rozstaju dróg. mam przed sobą rozwidlenie, zero znaków ostrzegawczych, i tak ogromną presję. tkwię w czymś, co jest jednym wielkim znakiem zapytania - bo w jednej sekundzie albo maksymalnie mnie uszczęśliwi, albo zniszczy do reszty. czuję się jak dziecko, które boi się ognia. przeraża mnie ogromna presja i świadomość, że przecież w końcu muszę coś wybrać, bo nie mogę się poddać.
|
|
|
nie mam miliona przyjaciół - mam kilku zaufanych ludzi. parę mordek, których jestem w stu procentach pewna. którzy zawsze stoją za mną murem, na których zawsze mogę liczyć. nie potrzebuję wiele - nie muszę być super popularna i witać się z każdym, fałszywym buziaczkiem. mi wystarczy zbicie piątki, czy też zwykłe "siema, cioto", które tak bardzo lubię.
|
|
|
nie wyniosłam z domu nic - ani tego jak troszczyć się o kogoś, ani tego jak kogoś kochać. nauczono mnie tak tylko nienawiści. nie dostawałam, od małego dobrych przykładów. nie miałam okazji przyglądać się, by wiedzieć później jak robić dane rzeczy, i jak postępować. dom niczego mnie nie nauczył, prócz tego, że brak miłości czasem może człowieka doszczętnie zniszczyć.
|
|
|
to jest egoistyczne, do tego stopnia, że sama jestem tym przerażona. to jest tak bardzo samolubne, tak cholernie raniące. chyba nigdy nie sądziłam, że znajdę w sobie tyle siły, by po prostu się odwrócić, nie zwracać uwagi na drugą osobę i iść przed siebie, samotnie, z własnymi decyzjami. to takie niszczące, a zarazem tak bardzo budujące. to takie inne, dość mocno mi obce.
|
|
|
coraz częściej usłyszysz w moim telefonie pocztę głosową. coraz rzadziej uda Ci się wyrwać mnie gdziekolwiek. jest mnie coraz mniej... znikam. tak mi po prostu lepiej - samej.
|
|
|
czasami tak mam, że znikam, bez tłumaczenia. czasami się zamykam - nie odbieram telefonów, nie otwieram drzwi. czasami po prostu mnie nie ma. i musisz się do tego przyzwyczaić - że od czasu do czasu wysiadam z karuzeli zwanej życiem, i odpoczywam, bo czasami zwyczajnie brakuje mi sił.
|
|
|
to jak atak bombowy na moje uczucia - pojawiłeś się znikąd, kradnąc część mnie. osaczyłeś moją osobę. wkradłeś się w każdy zakamarek życia codziennego. uzależniłeś, za mocno.
|
|
|
|