|
panna_awangarda.moblo.pl
Jeszcze nie raz spieprzymy to na czym nam na prawdę zależy.
|
|
|
Jeszcze nie raz spieprzymy to na czym nam na prawdę zależy.
|
|
|
wiem tylko że jest mi zimno, że się zgubiłam i że życie znów stało się ciężkie
|
|
|
- Co cię nie zabije to cię wkurwi
|
|
|
Chcę twojego dotyku... Takiego zwyczajnego jak w ten chłodny jesienny dzień. Ciepłych dłoni, które zarazem ogrzewały moje zmarznięte palce. Niebieskich oczu wpatrujących się we mnie. Uśmiechu dzięki któremu od razu mam lepszy humor... Twoich złośliwych tekstów, bo przecież lubisz mnie denerwować. Chcę Ciebie i szansy.. szansy na naszą miłość.
|
|
|
postaw przede mną butelkę wina i pozwól mi ją skonsumować. trochę pokrzyczę, rozmażę makijaż, pohisteryzuję. a później będziesz mnie zbierał z podłogi, udając troskliwego Romeo, któremu zależy na tym co czuje jego Julia.
|
|
|
Siedziała na parapecie z kubkiem gorącej herbaty. Listopad. Rok od ich pierwszej rozmowy, pierwszych ciepłych słów. Poznawania siebie nawzajem. Zbyt wiele się wydarzyło. Zbyt wiele zmienił w jej życiu. Płakała, bo cały rok kręcił się tylko wokół niego. A przez ostatnie miesięce tylko tęskniła. Biła się z myślami, by tylko nie pisać i nie dzwonić do Niego. Nie chciała mu przypominać. I tak by nie wiedział o co chodzi, i co się stało rok temu? Dla niego to po prostu zwykły dzień. Nie chciała mu pokazywać tego, jak bardzo tęskni . Zawsze stara się pokazywać jako osoba silna. Ale tak na prawdę jest bardzo słaba, krucha, bezbronna... Ciemność. Środek tygodnia, każdy normalny śpi. Za cztery godziny powinna wstać, umyć się, przybrać kolorytu twarzy i znów pokazać światu jaka jest szczęśliwa. Tylko nikt nie wie, że jest po kolejnej nieprzespanej nocy. On też nie.
|
|
|
poszła w ich pamiętne miejsce. usiadła na pamiętnej ławce, a wspomnienia po raz kolejny rzuciły się jej na szyję. była cała roztrzęsiona. na twarzy, miała rozmazany tusz. w ręku trzymała, butelkę czerwonego wina. - tęskniłaś? - usłyszała z oddali. obróciła się gwałtownie. stał. jak gdbyby, nigdy nic. wpadła w atak furii, rzuciła butelką o chodnik. wino spływało, po ulicy. podeszła do niego i wybuchając płaczem, niczym opętana, zaczęła okładać go rękami. - po co wracasz?! po co?! dlaczego znowu robisz mi to samo?! nie chcę Cię widzieć, rozumiesz?! nie chcę Cię widzieć! opadła z sił. kucnęła i zwinęła się w kłębek. klęknął obok niej. przytulił, czule całując w policzek, wyszeptał, że to był ostatni raz, że to się nigdy więcej nie powtórzy. - naiwnie uwierzyła. po raz kolejny.
|
|
|
siedząc już trzecią godzinę nad fizyką - zamiast skupić się na soczewkach i zwierciadłach, moją jedyną myślą jest to jak zawsze powtarzałeś , że zrozumienie fizyki przychodzi Ci z łatwością. niby jesteś lepszym tematem niż jakieś dziwne zjawiska i wzory o których nie mam pojęcia - ale z wiedzy o Tobie zawsze dostanę szóstkę, nawet z plusem , a jak zaraz nie ogarnę myśli to z fizyki będzie słodki łan.
|
|
|
- Tęsknisz za Nim? - Nie, po prostu lubię patrzeć przez okno.-
|
|
|
- dlaczego taka dziewczyna jak Ty nie ma chłopaka? - spytał, zdumiony. - dlaczego? dlaczego spławiam, każdego odprawiając go z kwitkiem? bo jestem bezduszną egoistką, które nie lubi się dzielić czekoladą. bo jestem zbyt pruderyjna, żeby codziennie udowadniać jak mi zależy. bo jestem zbyt zaborcza, żeby przyznać się do uczucia. bo jestem zbyt zarozumiała, żeby powiedzieć 'kocham'. bo kurwa, nienawidzę facetów, którzy nie potrafią się tak uroczo uśmiechać w trakcie pocałunku jak Ty. którzy, nie potrafią zgadnąć w którym miejscu mam łaskotki. nienawidzę facetów, którzy nie, są Tobą. - to trochę ich jest. - dodał, rozbawiony.
|
|
|
Lizaki zamieniły się na papierosy, praca domowa umarła śmiercią naturalną, a telefony są używane w klasie.. pamiętasz, kiedy zabezpieczać się znaczyło włożyć na głowę plastikowy hełm? kiedy najgorsza rzecz, którą mogłaś usłyszeć od chłopaka to że jesteś głupia. kiedy ramiona taty były najwyższym miejscem na ziemi, a mama była największym bohaterem. twoimi największymi wrogami było twoje rodzeństwo. kiedy w wyścigach chodziło tylko o to kto pobiegnie najszybciej. kiedy wojna oznaczała tylko grę karcianą. jedynymi narkotykami było lekarstwo na kaszel, a zioło oznaczało pietruszkę, którą mama wrzucała do zupy? najgorszy ból jaki czułeś to pieczenie zdartych kolan i łokci i kiedy pożegnania oznaczały tylko do zobaczenia jutro.
|
|
|
był mężczyzną, który przepraszał, mnie kiedy miałam zły humor. miewał wyrzuty sumienia, gdy przyniesione do łóżka przez niego kakao, poparzyło moje spierzchnięte wargi. mężczyzną, który przenosił mnie nad kałużami w obawie o zmoknięcie moich trampek i skrupulatnie, witający mnie każdego poranka pocałunkiem, twierdząc, że bez tego śniadanie nie ma smaku.
|
|
|
|