 |
otrzepsiezkurzu.moblo.pl
nie wierzę w Świętego Mikołaja klepnięcie w policzek na którym mam rzęsę spadające gwiazdy lampę alladynę ani złotą rybkę. tylko 'kocham' spełnia marzenia.
|
|
 |
nie wierzę w Świętego Mikołaja, klepnięcie w policzek na którym mam rzęsę, spadające gwiazdy, lampę alladynę, ani złotą rybkę. tylko 'kocham' spełnia marzenia.
|
|
 |
kolego, ja nie żartuję. jest mi zimno i masz teraz tu do mnie przyjść. przytulić mnie w cholerę mocno, nawet jeśli ten uścisk ma mnie zabić. rozumiesz.?
|
|
 |
przestała odrabiać pracę domową. zaczęła wagarować. coraz częściej widywano Ją ze szlugiem, czy piwem. nikt nie zdawał sobie sprawy z celu jaki sobie założyła. chciała udowodnić Mu, że jednak była i jest Jego ideałem. pod każdym względem
|
|
 |
poszperaj w swojej pamięci. dokładnie. cofnij się o rok, o jakieś dziesięć panienek. kojarzysz? 'kocham' kierowane do mnie niemiłosiernie często, wręcz co drugie zdanie. zapewnianie, że jestem tą jedyną. tą wyjątkową, najpiękniejszą, najcudowniejszą i najważniejszą. pocałunki, których skutkiem był niesamowicie opłakany stan ust. czułe obejmowanie w cholernie mroźne wieczory. obietnice dbania o ten związek. związek, który miał być wieczny.
|
|
 |
kiedyś nazywałaś Go 'miłością swojego życia', spędzałaś z Nim całe dnie, przeżywałaś najpiękniejsze chwile. chore, bo teraz mijacie się na ulicy obdarzając się kamiennym spojrzeniem. ani Ty, ani On, nie jest w stanie rzucić chociażby zwykłego 'cześć'. honor, ważniejszy, niż miłość? a jednak.
|
|
 |
przyjmijmy, że Twoje oczy są polem marihuany. Twoje dłonie jak amfetamina. sposób w jaki całujesz uzależnia, niczym heroina. gdyby sprawy tak wyglądały, byłabym narkomanką, i to nieźle wpakowaną w to gówno.
|
|
 |
i nie wystarczy jakieś nędzne 'wróć', 'przepraszam', 'byłem głupi'. zmień się to pogadamy.
|
|
 |
kiedyś kolekcjonowałam karteczki Witch, teraz wolę Twoje oddechy, pocałunki, spojrzenia i najcudowniejsze 'kocham'
|
|
 |
z czasem wspomnienia zatarły się na tyle, że noc przestała być męką. miłość do Ciebie wygasła i mogłam ze spokojem patrzeć na to jak Ją całujesz. tęsknota bolała już znacznie mniej. przestałam porównywać Twoje pocałunki, do innych.
|
|
 |
no i popatrz. żyjesz sobie jak gdyby nigdy nic. wszystko układa się wprost idealnie. bajka. i nagle pojawia się jedna osoba. metr 65 wzrostu, blond włosy i najcudowniejsze niebieskie oczy pod słońcem - wszechświat wywraca się do góry nogami. zaczyna się miłość z góry skazana na porażkę.
|
|
 |
- jutro jest koniec świata, wiesz?
- aha.
- jak to?! nie krzyczysz, nie płaczesz, nie panikujesz jak inni?
- mam to za sobą. mój świat się skończył kiedy powiedziałeś ''żegnaj''.
|
|
 |
'Jak? Jak mogłeś to zrobić?' Spuścił głowę. 'Spójrz mi w oczy i powiedz, że tego nie zrobiłeś.' Wciąż patrzył w podłogę. Zaczęła wyciągać ciuchy z szafek. 'Co robisz?' Zapytał wystraszony. 'Pakuję Cię.' Powiedziała wściekła. 'Oszalałaś? Przecież to nic takiego!' Spojrzała na niego z furią w oczach. 'Nic?! To idź się teraz połóż w naszym łóżku. Przykryj się tą jebaną pościelą i spróbuj jej zapach porównać z moim!' Wymachiwała dłońmi w jego stronę. Podszedł blisko i dotknął jej twarzy. Wyrwała się. 'Spróbuj mnie jeszcze raz dotknąć, a dzień Wszystkich Świętych pomylisz z Bożym Narodzeniem!' Zaśmiał się. 'Kochanie, to był tylko jeden raz.' Uderzyła go w twarz. Złapał się za szczękę. 'Wynoś się! Wynoś się i z tego mieszkania i z mojego życia. No już!' Trzasnął drzwiami. Zsunęła się po ścianie, kryjąc twarz w dłoniach. 'Zawróć czas i powiedz, że tego nie zrobiłeś...' Szepnęła, wciąż płacząc.
|
|
|
|