miał dosyć moich chorych propozycji odpoczywania od siebie przy każdej większej kłótni. wykrzyczał pewnego razu: -chcesz odpoczywać?! to spróbujemy! nie chodzimy za rękę, nie dotykamy się, nie całujemy, ja nie zostaję po lekcjach, nie mówimy, że się kochamy, nie mówimy do siebie kochanie, ja nie zachodzę na przerwie od tyłu i nie całuję cię w szyję, po prostu będziemy ze sobą rozmawiać jak przyjaciele. zobaczysz jak to będzie. - słuchałam tego, co mówił ze łzami w oczach, ale czułam gdzieś w środku, że warto spróbować, może wtedy dotrze do mnie, co mogłabym stracić. nazajutrz czekał na mnie na przystanku jak zawsze. wiedziałam, że nie mogę go pocałować ani przytulić na przywitanie, nie wiedziałam nawet, co powiedzieć. wysiadłam z autobusu, a on uśmiechnął się ledwo i ruszył w moją stronę. nie byłam w stanie trzymać rąk przy sobie - rzuciłam się mu na szyję ze świadomością, że nigdy nie chcę się przekonać jakby życie wyglądało bez niego.
|