Siedziała przybita na fotelu nie mówiąc ani słowa. Patrzyła w okno. Miała zły dzień. On milczał. Nagle poczuła ciepło na karku, był to jego oddech. Położył delikatnie swą dłoń na ramieniu i powoli odchylił bluzkę, a te niewymowne ciepło z karku perześlizgneło się po aksamitnej skórze ramienia. Jej smutek który wcześniej tak desperacko i przeraźliwie chciał uciec, zatrzymał się. Oczy były przeszklone, a smutek trzymał się ich mocno by już więcej nie dać się we znaki. Zaczynał on zmieniać się w bajeczne szczęście. On musnął jej ramię gorącem swych warg. Wtulił się całym sobą w jej kruchą, niewielką osobę. Po jej bladym policzku spłynęła łza, zatrzymała się na drżących od płaczu ustach. -A co to? czemu nadal jesteś smutna? spytał. -Łap ją! łap , bo to szczęście. Nie pozwól mu uciec! Krzyknęła. -nie pozwolę, nigdy. Rzekł patrząc na nią sugestywnie.
|