|
nibynic.moblo.pl
nawet nie wiedziałem czym do końca się stanie ta podróż ta historia bałem się pogryzienia przez chorą na wściekliznę rzeczywistość strzaskanie iluzji romantyzmu
|
|
|
nawet nie wiedziałem, czym do końca się stanie ta podróż, ta historia, bałem się pogryzienia przez chorą na wściekliznę rzeczywistość, strzaskanie iluzji, romantyzmu utopionego w ostatnich złotówkach, dylematach- cola czy chleb.
|
|
|
Zakochałem się – mówię, przekrzywiając głowę w jej kierunku; jestem bezradny, jestem jak ograniczona definicja angielskiego słówka „pathetic”, jestem jak podstarzały Donnie Darko, jestem potencjalnym samobójcą z miłości przez utopienie, jestem jak otwarta czakra, cieknący kran i krwawiący nos.
|
|
|
Zakochałem się wczoraj o trzynastej dwadzieścia. Na zewnątrz było jakieś czterdzieści stopni, upał obierał nas ze skóry jak wrzątek pomidory, jak na Golgotę taszczyliśmy do wnętrza domu skrzynki piwa z promocyjnymi otwieraczami, torby prawie nieświeżego, ostrego mięsa, ciepłą wódę, butelki mętnej, barwionej i aromatyzowanej wody, kartony papierosów z promocyjnymi zapalniczkami. Ona była w środku.
|
|
|
chciało mi się pieprzyć, ale cholera, nie przeczuwałam, że dzisiaj się zakocham.
|
|
|
dwudziestokilkuletnim starcem, który potrafi już tylko fotografować otoczenie przekrwionymi oczyma, cedzić na jego temat oczywistości, coraz bardziej się na nie zamykać i czekać, aż zatrują go jego własne, wydzielane wraz z śliną toksyny.
|
|
|
te żyły znów zawiązują się na supeł, nerwy plączą się jak bluszcz, kości grają razem wspólny rytm.
|
|
|
Jest.
Istnieje.
Nie znika.
Nie mieni się, jak hologram, jak zepsuty projektor 3D. Nie ucieka. Stoi.
Stoi, sto razy bardziej wyraźna od całego tła, wręcz jak wydrapana na nim złotym gwoździem.
|
|
|
czuję się sam ze sobą jak pojeb, może to powszechne zjawisko, może po prostu wyolbrzymiam objawy neuro-zakatarzenia. niewykluczone, że to psychiczna hipochondria - ale po prostu NIKT NIE ROBI TAKICH RZECZY - nikt dzisiaj nie rzuca wszystkiego, aby dogonić kilkusekundowe klipy z własnego mózgu.
|
|
|
wykąpmy się jeszcze raz w tych spranych gestach, kawałach i docinkach, wypijmy jeszcze kilkadziesiąt ślepych bruderszaftów, by następnego dnia po południu, umyci i ogoleni, ze zmiażdżoną głową, po czterech kawach stawić czoło dojrzałości.
|
|
|
jak ja się w tym wszystkim boję siebie, i jak zgubiłem siebie w tym wszystkim, i nie ma w ogóle już mnie, bo całe ja rozszczepiło się na okruchy starej bułki.
|
|
|
wyobrażałem ją sobie, jak budujemy razem norę,przyszywamy do ścian i zasłon ślady bycia razem,jak ona nurza palce w farbie i przesuwa nimi po świeżo pomalowanej ścianie, a potem się śmieje. jak pije herbatę z olbrzymiego kubka, skulona w kuchni i nasłuchuje stuknięć z łazienki - bo uroiła sobie, że w domu jest nawiedzona pralka.
|
|
|
Czas wyłączyć zadawanie pytań. Przestać ogarniać, dlaczego to w ogóle się dzieje. To się staje. To pewna konsystencja rzeczywistości, jej budowa, przyzwyczaiłeś się do pewnego stanu skupienia, bo nikt jej jeszcze do tej pory tak bardzo nie podgrzał.
|
|
|
|