|
miki9111.moblo.pl
Nieistotności tak słodko pachną w Twoich ustach.
|
|
|
Nieistotności tak słodko pachną
w Twoich ustach.
|
|
|
Gdy do mnie mówisz,
gorzko-kwaśna staję się.
|
|
|
Oczy w smutku barwią się.
|
|
|
Niebezpiecznie tak,
kłaść się razem spać.
|
|
|
My, dzicy lunatycy,
przemierzamy ciemności.
|
|
|
Nieistotności
gruchają Twoje kości.
|
|
|
Od Twojego oddechu
gasną światła w latarniach.
|
|
|
Usypiasz mnie w księżycowym pyle, w złudnym świetle ulicznych lamp. Okrywasz kołdrą utkaną z najcieplejszych oddechów. Kładziesz głowę w poduszkę pełną dziecięcych snów; w Twoich oczach widzę wyobraźnię - w myślach mam wiosennego podmuchu szum. I staczam się, staczam w słodkości malinowej wiosny, w intensywność truskawkowego lata. Budzę się w szmaragdzie własnych oczu.
|
|
|
Były takie ramiona, co słodkim smakiem obejmowały moje usta. Były takie oczy, co wypalały dziury w moich myślach skroniach. Były takie uśmiechy, co porywały za sobą w przepaść. Byłeś taki Ty - ale już Ciebie nie ma.
|
|
|
Pokój był niewielki, a jednak przytłaczał dziwacznym ogromem, który dusił jakiekolwiek uczucia. Brak ekspresji zamykał mi nieodwracalnie usta; leniwie staczałam się w narastającą ciemność, w nieopanowaną dzikość absolutu - a on mi cichutko do ucha szeptał: chodź do mnie, chcę cię - więc poszłam.
|
|
|
Stał pod ulicą latarnią; ciemniejące światło ujmowało jego twarz w paranoicznym wyrazie. Wzrok miał dziki, choć nieporadny - nieporadny, bo poszukujący. A poszukiwał w tych ciemnościach czerwonej sukienki, zgrabnych nóg, bosych stóp. Gdzieś mignęła drobna postać, gdzieś cichy chichot się rozległ. Miał paranoję - w swojej głowie.
|
|
|
Topisz mnie w szumie wspomnień, w wypłowiałych kolorach ostatnich dni, w masie zduszonych szeptów, cichych jęków, śmiałej nagości. Topisz mnie, a mi brakuje tlenu - duszę się. Proszę o powietrze, o teraźniejszość, o intensywne kolory, o głośne jęki i nagość - teraz.
|
|
|
|