|
magdapolak1998.moblo.pl
A na pytanie 'co robisz w życiu?' będę odpowiadać 'dostosowuję się do zbiegów okoliczności'.
|
|
|
A na pytanie 'co robisz w życiu?' będę odpowiadać - 'dostosowuję się do zbiegów okoliczności'.
|
|
|
z teorii powinnam nazwać Ją opiekunką - jednak dla mnie od zawsze stanowiła miejsce godne babci, wymarzonej babci. to przy Niej odbywały się najlepsze akcje dzieciństwa. przy Niej robiłam wędrówki po domu z kołdrą na ramieniu czekając na rodziców, żeby w efekcie zasnąć na środku korytarza. u Niej w zlewie robiłam zbiornik wody dla rekina z mcdonald'a. to Ona rozdzielała mnie i moją koleżankę, kiedy zaczęłyśmy szamotaninę o ubranko dla lalki, znajdując za każdym razem rozsądne rozwiązanie. Ona znosiła moje chore powroty ze szkoły - kiedy uparcie podążałam rowem, nie ulicą. to na Jej kolanach siedziałam topiąc się w ogromniastej spódnicy, którą miała na sobie i wraz z Nią śledziłam losy ridge'a i brooke. to Jej pierwszej powiedziałam, kiedy zrobiłam coś niewłaściwego, czego potwornie się wstydziłam. była przy mnie od drugiego roku życia, przez następne okrągłe sześć lat, dzień w dzień - teraz mogę jedynie wpatrywać się w Jej nagrobek ze świadomością, że to nie była zwykła osoba, a anioł.
|
|
|
Widzę Cię w przyszłości ze mną, jako mojego męża. Widzę jak mamy problemy, jak się kochamy, jak mamy ciche dni, jak się uśmiechamy na widok naszego dziecka. Widzę, jak się kłócimy, jak podchodzisz do mnie i całujesz w szyję gdy robię Ci kolację, jak tulimy się do siebie gdy spotyka nas tragedia. Widzę Cię przychodzącego z pracy, szczęśliwego na mój widok i wychodzącego z domu, trzaskającego drzwiami po sprzeczce. Chcę tego wszystkiego, raju i piekła na ziemi, łez i śmiechu z Twojego powodu. Tego wszystkiego, i każdej lepszej i gorszej rzeczy.
|
|
|
- przecież liczy się to, co człowiek ma w środku, nie wygląd . - taa, to w playboyach powinny być zdjęcia rentgenowskie.
|
|
|
wystarczy, że stanął przede mną czubkiem nosa sięgając włosów. ustami całował mnie w czoło , po czym szeptał, że mnie kocha. nie wiem, może kłamał. ale ufałam Mu. w zupełności wystarczała mi Jego obecność bez zbędnych czułości, czy grymasów. uwielbiałam czuć, że po prostu Go mam. kochałam to uczucie, mając pewność, że On jest mój, nie żadnej innej, tylko taka moja mała własność. po prostu Go kochałam, nie to co On. nie oszukiwałam. dałam Mu przecież swoje serce, a On tak sobie je zranił.
|
|
|
potrafiła zablokować mi dostęp do wyjścia, z nad gazety sycząc ' zapomniałaś o szlabanie ? ' . tylko Ona przyrządzała tak znakomite potrawy, których nie znalazłbyś w żadnej restauracji. tylko Ona mogła być nazywaną moją mamą.
|
|
|
patrzę zza wielkiego okna na krople co chwilę opadające na szybę. dotykam je opuszkami palców nie czując chłodu. co jakiś czas wychylam wzrok na opadający niżej mnie park. gdzieś , na którejś z ławek dostrzegam kontury Twojej osoby. przygnębiony chłopak w jednej ręce trzymający piwo, w drugiej jointa. swoimi czarnymi najkami ryjący w ziemi wielkie serce. przetarłam tylko opadającą łzę, nie zdążyłam zapalić papierosa, gdy odebrałam telefon ' spójrz przez okno i mi wybacz ' - wybełkotane po pijanemu, ale szczere . uwierzyłam, kolejny raz , nie wiem czy dobrze
|
|
|
Usiadła na środki drogi. Łzy same cisnęły się do oczu, ale zbierała siły, żeby nie pozwolić im się wydostać spod powiek. Spuściła głowę. Usłyszała nadjeżdżające auto, ale nie miała zamiaru się podnosić. Myślała jedynie o tym, żeby wpierdolić się pod te jebane koła. Zahamował centymetry od niej. Serce waliło jej po ścianach płuc. 'Co do chuja?!' Krzyknął kierowca. Rozpoznała jego głos. 'Mogłeś się nie zatrzymywać.' Powiedziała stłumionym szeptem. Klęknął obok. 'Co Ty tu robisz? Wyrzuć te fajke.' Kiedy wyrywał jej papierosa z dłoni poczuła dotyk jego palców i to starczyło, żeby wylać hektolitry łez. 'Co ja mam Ci teraz powiedzieć, kurwa?!' Ryknął. Spojrzała na niego z pustką w oczach. 'Nie masz pojęcia ile bym dała za to, żeby Cię znienawidzić.' Wstała wolno, a on wsiadł do auta. Wcisnął pedał w podłogę. 'Nawet nie wiesz ile bym dał, żeby przestać Cię kochać.' Szepnął i zostawił ją samą. Wiatr otulił jej ciało. Wyszła Bogu na spotkanie
|
|
|
'na pewno mam jechać?' zapytał, podając swój bagaż kierowcy. 'tak, jedź, będzie dobrze.' skłamałam. wiedziałam, że wraz z jego wyjazdem, my nie będziemy już razem. ostatni raz pocałowałam go, łapiąc za rękę. odchodził, lecz ja jej nie puszczałam. podszedł do mnie, pocałował mnie w czoło i odszedł definitywnie. autobus odjeżdżał. zakryłam jedną ręką usta, bym nie krzyczała niczego. łzy już spływały mi po policzkach. na ramieniu poczułam dłoń jego przyjaciela. 'straciłam go. na zawsze. gdy mu pozwoliłam wyjechać, pozwoliłam, żeby nasz związek się rozpadł. sześć miesięcy to za dużo. on tam pozna nowe laski, w końcu na piłkarzy panienki lecą. zakocha się w jakieś i zapomni o mnie. mogłam go nie puszczać, owszem. ale do końca życia nie wybaczyłabym sobie tego błędu. tego, że przeze mnie on nie mógłby spełnić swoich marzeń. teraz.. teraz go nie mam. nie mamy siebie nawzajem. nie wiem co zrobię jak tu będę przyjeżdżać. straciłam ramiona, w których czułam się najbezpieczniej. straciłam siebie'
|
|
|
siedzieliśmy w pokoju, oglądając jakiś beznadziejny film, któryJego zdanie był świetny. nudziłam się, bawiąc się pilotem, i spoglądając za okno na padający deszcz. co chwila przerywałam mu , i zagłuszałam możliwość oglądania filmu, bo rozmawiałam z Jego mamą, która właśnie robiła kolację. nagle zbliżył do moich - swoje usta, więc się zamknęłam. po chwili ugryzł mnie w wargę, a ja z całej siły odepchnęłam Go od siebie, tak , że prawie wylądował na ziemi. śmiał się jak nienormalny, a ja prawie popłakałam się z bólu. 'idioto' - wydarłam się na pół mieszkania. ' haha, słabiak ' - krzyknął, i rzucając we mnie poduszką uciekł do kuchni do mamy - która i tak, gdyby miała kogokolwiek bronić, byłaby po mojej stronie.
|
|
|
` siedząc w nocy na parapecie zastanawiałam się czy ty przez jedną jedyną sekundę zatęskniłeś za mną, za moimi żartami, dziwnymi pomysłami . czy przez tą jedną sekundę poczułeś tęsknotę za mną i powiedziałeś szeptem brakuje mi jej .
|
|
|
Coraz większymi krokami zbliżają się walentynki.Dzień uwielbiany przez zakochane pary i znienawidzony przez samotników.Ale ja już dziś wiem,że w tym dniu będe sama.Ze zaraz po powrocie ze szkoły zamknę się w pokoju,usiąde na łózku z gorącą herbatą i ze łzami w oczach zaczne wspominać te krótkie,szcześliwe chwile.W tym dniu bez skrupułów będę mogła uzalać się nad tym co było i nad tym co tak szybko się skończyło.Włącze komputer,kliknę na folder podpisany Jego imieniem i zacznę wracać do tamtych chwil.Nie będę bała,ani wstydziła się łez.W tym dniu nie jest to zabronione lecz nawet wskazane,aby pozbyć się tego co dzieje się wewnątrz mnie samej.Mimo,ze łzy są dla mnie oznaką słabości,wiem,że przyniosą mi ulgę.Ale boję sie.Boję się,że jak zacznę to nie skończę..Tak samo jak zaczęłam go kochać i nie moge przestać.Nie moge przestać kochać i pamiętać.Mimo,że przez krótką chwilę zrobił ze mnie najszczęśliwszą dziewczynę na swiecie..Ale wiem też,ze ten dzień nie spędzi samotnie jak ja.
|
|
|
|