|
madziores.moblo.pl
To nic że przy kolegach zgrywał twardziela bez uczuć. To nic że zachowywał się jak brutal chory na znieczulicę. Nie miało dla mnie znaczenia że przy nich potrafił m
|
|
|
To nic, że przy kolegach zgrywał twardziela bez uczuć. To nic, że zachowywał się jak brutal chory na znieczulicę. Nie miało dla mnie znaczenia, że przy nich potrafił mnie jedynie klepnąć w tyłek, udając, że się nie znamy. Najważniejsze, że kiedy byliśmy sam na sam, mówił o miłości. Był najbardziej czułym i kochającym mężczyzną jakiego kiedykolwiek było dane mi spotkać. Potrafił płakać, zarzekając się że jak potwornie kocha. Całować, dając mi tym samym poczucie bezpieczeństwa. Ważne było dla mnie to kim był naprawdę, a nie to kogo udawał.
|
|
|
Kiedy mówię, że mi zimno... To chyba oczywiste, że chcę się przytulić! ;*
|
|
|
Szczęśliwym jest się wtedy, gdy kładziesz się jak najwcześniej spać tylko dlatego, że nie możesz się doczekać kolejnego poranka. gdy uśmiechasz się głupio nawet do filiżanki popołudniowej herbaty. kiedy splątane słuchawki, nie są w stanie wyprowadzić Cię z równowagi. i nie potrzebujesz zjeść tabliczki czekolady bo wystarczy Ci przelotny uśmiech jednego z obcych przechodniów.
|
|
|
Kiedyś o mnie zapomnisz, tak jak zapomina się jak smakowała wczorajsza kawa albo tak jak zapomina się o zeszłorocznym śniegu. Zapomnisz jaki ból był wmieszany z pierwiastkami szczęścia i jak przyśpieszał oddech. Zapomnisz pojedyncze słowa, gesty, myśli. Wszystko uleci z Ciebie, jak życie z człowieka przejechanego przez ciężarówkę. I okaże się, że scenarzysta który to wszystko poskładał w swojej malutkiej główce, nie zrobił kariery, nie zarobił milionów, a zamarzł w parku z butelką taniego wina w ręku. Ty kiedyś zapomnisz jak smakowało moje imię, oddasz serce w depozyt komuś innemu, komuś lepszemu. Szczęście wypełni Cię po brzegi, od paznokci u stóp, do końcówek rzęs. Życzę Ci tego, wiesz. I będziesz żyć w spokoju, łykać złudzenia w pigułkach każdego pojedynczego ranka, ale nic nie będzie takie samo jak nasza samotność we dwójkę, jak nasze bycie razem osobno
|
|
|
Ejj .Wiesz jak to jest , kiedy nie masz ochoty rozmawiać nawet z przyjaciółmi? Kiedy za towarzystwo robi Ci tabliczka czekolady i gorące kakao w dłoniach? Wiesz jak to jest , kiedy ktoś o Nim wspomina , a Ty momentalnie bledniesz? Nie wiesz? Więc proszę .! Nie wmawiaj , że kiedyś zapomnę ...
|
|
|
powiedz jej, że ją uwielbiasz. zawsze mów, że ci zależy. kiedy jest zmartwiona przytul ją mocno. wyróżniaj ją wśród innych dziewczyn. baw się jej włosami. podnoś ją, gilgotając i siłując się. mów jej dowcipy. przynoś jej kwiatki tak po prostu. trzymaj jej rękę.. po prostu trzymaj. rzucaj jej kamyk w okno w nocy. pozwól jej zasypiać w swoich ramionach. pozwól jej się złościć na siebie. powiedz jej, że pięknie wygląda. kiedy jest smutna zostań przy niej. nawet jeśli nic nie mówi. spójrz jej w oczy i się uśmiechnij. całuj ją po szyi. tańcz z nią nawet jeśli nie ma muzyki. całuj ją podczas deszczu. a kiedy się w niej zakochasz. powiedz jej o tym. tylko nie złam jej serca, ona wie co to ból.
|
|
|
siedziała na parapecie z podkulonymi nogami, obserwując świat zza okna. W pewnym momencie, na ciemnym niebie pokrytym małymi, świecącymi kropkami, zobaczyła spadającą gwiazdę. Chciałabym się zakochać. Tak zajebiście zakochać ze wzajemnością. - pomyślała życzenie, świadoma tego, że zapewne się nie spełni i opierając głowę o zimną szybę, zasnęła.
|
|
|
wyrwał jej parasolkę z dłoni i kazał się gonić w deszczu. jej trampki tonęły w kałużach, a włosy kręciły się na wszystkie możliwe strony. - jesteś bezlitosny! - wykrzyknęła z dziecięcym wyrazem twarzy. podbiegł do niej i czule całując w czoło, wręczył parasolkę do dłoni. wziął ją na ręce. niósł ją tak przez całą drogę, aż doszli do jej domu. ściągnął delikatnie jej trampki i położył na kaloryferze. wziął ręcznik i zaczął bezszelestnie wycierać jej włosy. - przepraszam, kochanie. - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. - chciałem Cię przygotować ... - na co? wykrztusiła z niezrozumieniem, wypisanym na twarzy. - na moje odejście. - wyszeptał, spuszczając swój speszony wzrok. - na co?! - zaczęła krzyczeć. - spokojnie, kochanie. to był sprawdzian. oblałaś. nie poradzisz sobie beze mnie, zostaję. - odetchnęła z ulgą. wtulając się w Jego muskularne ramiona, wyszeptała, że jeszcze jeden taki numer, a osobiście go zabije. tak dla sprawdzianu.
|
|
|
|