|
lechitkaa.moblo.pl
Dokąd uniósł nas czas życie? Ludzie ... czytali książki uczyli się dyskutowali dziś – stali się gromadą tępych zwierząt. Co niszczy ich serca dusze umysły? Życie
|
|
|
"Dokąd uniósł nas czas, życie? Ludzie (...) czytali książki, uczyli się, dyskutowali, dziś – stali się gromadą tępych zwierząt. Co niszczy ich serca, dusze, umysły? Życie." Marek Hłasko
|
|
|
Taka sytuacja, że nic, tylko "zalać Robaka"! Rozjebali nas tak doszczętnie, aż żal patrzeć na grę naszych ukochanych piłkarzyków. Wychodzi genialna polityka zarządu i nadmierne oszczędzanie, które zamiast zysków przynosi tylko straty. I oni chcą walczyć o tytuł Mistrza? Cóż, póki co przegrali w mistrzowskim stylu. Polska liga pokazuje wysoki poziom, co przejawia się w grze Mistrza Polski, Ległej, która okazała się najgorszą drużyną w LE. Ze smutkiem to piszę i z jeszcze większym skutkiem muszę stwierdzić, że Lech gra gorzej od niej. Mimo tej porażki, ciągle wierzę w ostateczne zwycięstwo, to, które sprawi, że będziemy świętować po zdobyciu Majstra i doda piłkarzom kopa do walki w Lidze Europejskiej. Pomyśleć, że jeszcze parę lat temu byliśmy maszynką do wygrywania meczy. Zjebało się, kurwa, ale głupie serce nadal chce bronić Kolejorza przed hejterami. To się chyba nazywa miłość do barw.
|
|
|
Mówisz, że wyglądam jak anioł, a ja jestem Szatanką. :D
|
|
|
"Zróbcie coś szalonego i nie zabezpieczajcie się. Podobno w Walentynki nie łapie się syfa" - słowo od Kobry na piątek :D
|
|
|
"Jeśli czasem Polka się Panu Bogu uda, to już po prostu mówiąc: klękajcie narody!" H. Sienkiewicz // brawo Justyna!
|
|
|
Bo jest pięknie i jestem szczęśliwa, tak w chuj, i kiedy mnie przytula, czuję, że nie mogłabym go zdradzić, bo te jego oczy patrzą na mnie z taką miłością, że nie można sobie tego wyobrazić i chyba bym go tym zabiła. Dziś tak myślę, ale świat jest pojebany, nie ma sumienia, a ja czasem się gubię i myślę, że jestem całkiem dziwna, bo nie umiem, a może nie chcę wydostać się ze znajomości, która może zadziałać destrukcyjnie. Oni są całkiem różni, a do tego jest jeszcze ona, a ja dobrze wiem, że się wpienia i pewnie myśli o mnie źle, ale olewam to. Potem opuszczam to miasto, jadę pociągiem, myśli mi się krystalizują, on czeka na mnie z różami na dworcu, a potem całujemy się i jest tak jak być powinno, dużo miłości, przytulania, dobrego seksu i wspólne picie herbaty. Patrzę na niego i wiem, że on jest najlepszą rzeczą, jaka mogła mnie spotkać w tym życiu.
|
|
|
Nie mogę powiedzieć, że jest idealnie. O, co to to nie, bo nie zawsze mówimy sobie miłe słowa, czasem nie mamy dla siebie czasu i zwyczajnie się mijamy, bo niemożliwe jest spędzanie z sobą każdej sekundy, bo jego praca, moja szkoła i tysiące kilometrów, którymi - mimo wszystko - nie można zmierzyć naszej miłości. Czasem wkurza mnie, sprawia, że mam łzy w oczach, a ja zbyt często zamiast ugryźć się w język wypalam jakąś miażdżącą ripostę. Daleko nam do ideału, choć gdy jestem ubrana tylko w jego wzrok na siebie, mam wrażenie, że nie chcę już niczego szukać, że nie potrzebuję niczego innego i wszystko, o co zabiegam, jest niczym w porównaniu z jego obecnością. To już ponad trzy lata, odkąd wywołał uśmiech w moim sercu i nic nie zapowiada, żeby to miało się skończyć. Nawet, jeśli się pokłócimy, zawsze potrafimy się pogodzić i połączyła nas silna więź, której nic nie może przerwać. To miłość, ale nie jakaś tam zwykła miłość, tylko ogromna, odwzajemniona i, co najważniejsze, prawdziwa.
|
|
|
cz. 3. Mówili, że jestem ocalony, a ja już od dawna czułem się martwy. Miałem dopiero dwadzieścia cztery lata, choć w środku byłem już starym mężczyzną. Nigdy już nie byłem tak naprawdę szczęśliwy. Schorowany, zmęczony fizycznie i zniszczony psychicznie, nie potrafiłem już nikogo darzyć głębszym uczuciem. Coś się we mnie wypaliło na zawsze. Kupiłem pistolet, bo chciałem skończyć ze sobą. Zabrakło mi odwagi, by wymierzyć sobie w skroń i pociągnąć za spust. I dlatego, Wysoki Sądzię, kiedy ten młody neonazista zaszedł mi drogę w miejskim parku i powiedział: „A teraz, pierdolony Żydzie, oddasz mi wszystkie swoje pieniądze albo zrobię ci tu drugi Oświęcim” – bez zastanowienia strzeliłem mu w łeb, zabijając go jak psa.
|
|
|
cz. 2. Każdy strzał oznaczał skreślenie jednego numeru z listy obozowiczów. Na początku bardzo to przeżywałem, zwłaszcza, gdy zabijano dziecko. Potem przywykłem i zobojętniałem. Wszyscy przywykli i zobojętnieli. Zazdrościłem ludziom, którzy mieli odwagę iść na druty. Oni mieli już spokój. Nikt ich nie bił, nie głodził, nie poniżał, nie lżył. Nie traktował gorzej niż psa. Nigdy nie miałem aż tyle odwagi. Byłem tchórzem i wbrew wszystkiemu żyję do dziś. Nie wiadomo po co? Nikomu nie potrzebny.
Przed wojną byłem bardzo wierzący. Po wyjściu z obozu już nigdy nie poszedłem do synagogi. Nawet na ślubie córki stałem na zewnątrz. Bóg o mnie zapomniał, gdy byłem w potrzebie. Widocznie miał ma głowie jakieś ważniejsze sprawy. Nie jestem mściwy, ale wtedy ja też o nim zapomniałem. Inni ludzie pamiętali o Bogu, modlili się do niego w dzień i w nocy o wyjście z obozu. Wyszli. Tak jak mówił komendant. Przez komin krematorium. Pamiętam ten dzień, kiedy wyzwolili obóz.
|
|
|
cz. 1. Wysoki Sądzie, proszę zrozumieć. Przyczyna tej zbrodni, tkwi znacznie głębiej, nienawiść pojawiła się wtedy, kiedy postanowili odrzeć mnie z człowieczeństwa i wytatuowali kilka cyfr na ręce. Początkowo patrzyłem im hardo w oczy, ale później zrozumiałem, że - jeśli chcę przeżyć - muszę się ukrywać i kombinować. Miałem żyłkę do interesów, znałem niemiecki, dlatego, mimo pochodzenia, jakoś dawałem radę. I tak przez pięć lat chodziliśmy sobie po obozie w czterech. Stanowiliśmy nierozłączny kwartet: ja, Głód, Ból i Praca. Praca chciała, żeby przyłączyć do naszej ekipy Wolność, ale broniłem się przed tym, bo jakoś nie tęskniłem za kominem krematorium. Nieraz widziałem, jak kapo i esesmani wykańczali ludzi dla rozrywki. Choć nie do końca byłem pewny, czy wciąż jesteśmy ludźmi. Traktowano nas jak zabawki. Prześcigano się w pomysłach wysyłania nas na tamten, ponoć lepszy, świat. Nie miałem nikogo w tym cholernym obozie. Byłem samotny wśród tysięcy żywych trupów w pasiastych ubraniach.
|
|
|
cz. 4. Lubię śpiewać „jadą tiry, a w nich świry” , na pauzach intonować: „co to za miejsce, co to za wieś – ani co ruchać, ani co jeść”, a ty spoglądasz na mnie i twierdzisz: „całe szczęście wszystko zabrałem z sobą”. Lubię patrzeć na ciebie prowokująco z jednoczesnymi kpiącymi ognikami w oczach. Zawsze chcę być z tobą fair i wiem, że jestem twoją supergirl, a twoje „jesteś głupia” przed namiętnymi pocałunkami jest słodsze od sztampowych komplementów, debilu! :*
|
|
|
cz.3. A ja kocham te emocje, które towarzyszą kibicowaniu i mecz Lecha jest jedyną rzeczą, z której nie byłabym w stanie zrezygnować dla spotkania z tobą. No, i lubię, gdy zabierasz mnie w trasy, gdy po sześciu godzinach jazdy odbija nam, śpiewamy z radiem lub z muzyką z mojej mp3, rapuję ci własne teksty i twierdzisz, że są tak samo ostre jak ja. Wybucham śmiechem, gdy narzekasz, że zbyt mocno ruszam kabiną albo gdy napalam się na czarnego MANa, a ty zarzucasz mi, że mam ochotę na „spanie, chlanie i ruchanie” w towarzystwie jego kierowcy. Lubię wyciągać zimną Warkę z lodówki, gdy ty prowadzisz i pokazywać ci język, gdy w twoich oczach pojawia się udawana złość i wrzeszczysz: „kurwa, zajebała mi piwo!”.
|
|
|
|