|
Prawdziwa miłość która jak Tytanic zatonie -.-
|
|
|
chce tylko uslyszyc, ze to wszystko ma sens
|
|
|
Nie chciałam, by odszedł. Potrzebowałam go w moim życiu teraz i jutro, i pojutrze. Potrzebowałam go tak jak nigdy nikogo.
|
|
|
Nigdy nie wiesz, kiedy przyjdzie miłość. Nic na siłę, nie wolno za dużo o niej myśleć. Ale w końcu przyjdzie. I będzie jasne, że warto było czekać...
|
|
|
- Nie waż się umierać. Jeszcze nie skończyliśmy.. nie skończyłem Cię Kochać.
|
|
|
A najgorzej jest wieczorami. Kiedy każda pozycja, aby zasnąć, jest niewygodna, każda piosenka trwa przez nieskończoność, a na skraju kołdry siedzi ten mały skurwiel, i mówi "Płacz, albo pij, albo i jedno i drugie." Kiedy herbata stygnie szybciej, niż ustawa przewiduje, wcale nie chce być słodka, kiedy pod poduszką nie ma ani jednej kostki czekolady, wszyscy, do których można napisać, śpią albo nie mogą odpisać... Kiedy litery w książce ci się rozmazują, ledwo widzisz, leżysz z głową zakrytą dla pewności ramionami, jest zimno... Kiedy myślisz sobie "Przecież wszyscy inni sobie ułożyli życie, tak, czy inaczej, ale jest im dobrze. A czemu ja tak nie mogę?", i nie widzisz odpowiedzi... wiesz, że jest blisko, ale jej nie ma. Kiedy mówisz sobie "O nie! Będzie dobrze, bo MUSI być dobrze", ale wiesz, że nic na siłę, i że nawet większy młotek nie pomoże. Kiedy na półeczce cichutko i spokojnie leży coś ostrego, błyszczy, i woła "Pobaw się ze mną! Może cię ugryzę, może nie..." Tak. Stanowczo wieczory są najgorsze.
|
|
|
˙"Ale dla niektórych istnieje tylko ta jedna, jedyna osoba, od początku do końca. Nikt inny nie pasuje. Nikt inny nie trafia do serca w ten sposób i nie żyje w nim.
|
|
|
Błagam Cię Wyrwij mnie z ramion obojętności, bo w niej umieram, nie mam już siły być w tym wszystkim sama.
|
|
|
tęsknie za Twoim pół ściszonym głosem, wzrokiem, który tak cholernie przyspieszał mi tętno, ciepłem Twoich policzków, głupimi słowami, czynami, za wszystkim i mimo, że jesteś największym błędem mojego życia, za nic w świecie nie chciałabym się Ciebie pozbyć, bo jesteś moją jedyną nadzieją na szczęście, kocham Cię, mimo, że ranisz mnie tak przenikliwie mocno i nienawidzisz każdej rzeczy związanej ze mną, to nie odpuszczę, choćby nie wiem co, nie wyzbędę się tego. jestem na Ciebie skazana, jesteś wszędzie, wszystko mi o Tobie przypomina, już nie potrafię być w miejscach, w których byliśmy razem, są takie puste i kocham Cię, kocham i to mnie niszczy, ale nic nie poradzę. przyzwyczaję się do bólu, tak idealnie udaję, może nawet stwarzam pozory. to co czuję mnie przerasta, konkretnie. wybacz, że jestem, że istnieję, mogę przestać. nawet chcę.
|
|
|
a może już po prostu nie potrafię inaczej ? bez Ciebie ...
|
|
|
oddaj mi część życia, kawałek serca, a pokażę Ci, czym jest miłość
|
|
|
|