" Może nie stać mnie było na taką miłość, jakiej była godna, jaką sobie wymarzyła, do jakiej, być może, już się przywiązała. Jej miłość zaczynała we mnie budzić lęk. (...)
Więc może tych łez się jej bałem, bo przecież żadne rozstanie nie obywa się bez łez. Nie wiem, nie wiem. Nie znałem siebie i pewnie nigdy nie będę znał. Coś się we mnie ciągle miotało, czegoś chciałem, a nie wiedziałem czego, najgłupsza rzecz, a wyprowadzała mnie z równowagi, pragnąłem się do czegoś przywiązać, a wszystko odpychałem. Ogarniała mnie bez powodu wściekłość, a za chwilę próbowałem daremnie zrozumieć, dlaczego. A wszystkie tęsknoty, jakie mnie nachodziły, wydawały mi się tęsknotami nienawidzącymi. I nie świata, ludzi, życia, lecz samego siebie. Czy zresztą jakakolwiek tęsknota nie jest skierowana do siebie, za sobą?"
|