Wiatr się wzmógł. Był to afrykański Lewant. Nie przynosił ze sobą ani zapachu pustyni, ani groźby najazdu Maurów.
Za to niósł zapach, który tak dobrze znał, i pocałunek, który powoli, bardzo delikatnie opadł na jego usta.
Uśmiechnął się. Uczyniła to po raz pierwszy. -Jestem, Fatimo - powiedział. - Idę do ciebie.
|