 |
karmelowa1616.moblo.pl
walił się jej świat a on patrzył jak gdyby nigdy nic..
|
|
 |
walił się jej świat, a on patrzył jak gdyby nigdy nic..
|
|
 |
i nagle stała się tragiczną postacią, która rozpaczliwie potrzebowała odrobiny czułości, albo przynajmniej mocnego drinka.
|
|
 |
idźmy za dom, na ławkę, do kina, do lasu, na ognisku, nad rzekę, za rękę, pod rękę, na rękach, wróćmy jutro, pojutrze, za tydzień, za miesiąc, za rok, nigdy. wybór należy do Ciebie.
|
|
 |
czasem chciałabym być zimną suką, wszystko co było puścić z dymem, pierdolić cały ten sentyment.
|
|
 |
Czy można wyleczyć się z miłości?
Nie wiem. W końcu to nie choroba, na którą zapada się od czasu do czasu.
Gdy w sercu tli się iskierka żalu... I nie daj Boże, ziemia niebezpiecznie pęka pod nogami. Uświadamiasz sobie, że zawód jakiego doznałeś piecze niczym świeże oparzenie. Myśli są jak F16. Atakują znienacka.
A ty marny człowieku rozpaczasz nad rozlanym mlekiem. A potem spadasz. I nikt cię nie łapie w ostatniej chwili, bo życie to nie film z tkliwym zakończeniem.
|
|
 |
-Wróć. Wróć.- Powtarzam te słowa niczym mantrę. Wierząc, że mają one magiczną siłę. Ale ileż można żyć samą wiarą? Minęła kolejna godzina. Za oknem ciemność nocy pochłania jakiekolwiek kształty. Wpatruję się w przestrzeń. Tik. Tak. Odszedłeś. Lecz zegar niezmiennie odlicza kolejne sekundy straconego życia. -Wróć.- Cicho łka serce na widok Twojego zdjęcia. Móc jeszcze raz bez żalu popatrzeć na Twoją twarz. Móc jeszcze raz oddychać dźwiękiem Twojego głosu. Móc... cofnąć czas. -Wróć.- Zasypiam i budzę się z tym słowem na ustach. Wierzę. Dziś jeszcze wierzę...
|
|
 |
Jego wzrok był kiedyś niczym iskra jarząca się ogniem słońca. Bił blaskiem. Promieniał szczęściem. Spostrzegał każdy grymas twarzy. Wyczuwał niespodziewaną zmianę emocji.. Istniał tu i teraz.
Gdy odeszła, zgasł blask. Jego miejsce zajęła pustka, niezrozumienie, strach. Nie dostrzega szczegółów. Nie odnajduje zrozumienia. Patrzy poza przestrzeń codzienności. Szuka innej prawdy.
Mija kolejna rocznica śmierci. Próbuje ukrywać emocje. Lecz oczy wciąż zdradzają cierpienie i ból po utracie ukochanej.
|
|
 |
Powroty to tak jak sklejanie ulubionego dzbanka, który się rozbił. Niby sklejony, a jednak już nie taki sam jak kiedyś..
|
|
 |
Dałem jej serce. Bo zaufałem. Zapatrzony w niebo, zapomniałem patrzeć pod nogi. Upuściła moje serce. A ono rozbiło się, niczym szklanka na drobne kawałeczki. Pozbierałem okruchy. Godzinami klejąc je w samotności. Mówisz, że jej odejście mnie nie zmieniło? Racja. Jestem taki jak zawsze. Wstaje rano i pije czarną kawę. Wychodzę do pracy. Wracam. Czasem pójdę do kina, na spacer. Jem kolacje. Wieczorem czytam gazetę. Kładę się spać. Tylko... to wszystko pozbawione jest sensu. Bo nie ma jej przy mnie. Rozumiesz?
|
|
 |
Kocha ją najmocniej na świecie. Kocha i nie może znaleźć odpowiedzi, dlaczego ona wśród tylu facetów, którzy ją pożądają wybrała właśnie jego..
A ona.. Ciągle zastanawia się jak to możliwe, że wśród tylu mężczyzn znalazł się on. Gentelman w każdym calu. Który nie wdarł do jej serca bez pukania tak jak tamci. Tylko zapukał i czekał, aż mu otworzy.
|
|
 |
Usiadła na parapecie. Anioł Stróż zajął miejsce naprzeciw niej. Ona wpatrywała się w mrok, tak jakby umiała w ciemnościach rozpoznawać odpowiedzi, które ukryte są w głębokich zaułkach ulicy. On spoglądał na nią. Śledził drganie każdego jej mięśnia twarzy, odczytywał każdy jej ruch, interpretował każde spojrzenie. Ona już dawno przestała modlić się do swego Stróża. Nie widziała sensu wyklepywania codziennie tej samej formułki, którą dawno, dawno temu nauczyła ją babcia. Dziś nie ma już babci. Odeszła. Sądziła, że Anioł Stróż także ją opuścił, skoro przestała się do niego modlić. Tylko ciemność w jej mniemaniu była stała. Niezmienna. W niej znajdowała spokój i swój azyl. Anioł Stróż nie potępiał jej decyzji. Przecież ona ciągle w niego wierzyła. Wierzyła w jego istnienie. To mu wystarczało, by mógł nad nią czuwać.
|
|
 |
Gdybyś upuścił szklankę na asfalt, rozbiłaby się ona na kawałki. Jedne byłyby większe. Drugie mniejsze.
Gdybyś nawet je pozbierał...
I tak nie udałoby Ci się odtworzyć stanu poprzedniego ów szklanki.
Tak właśnie jest z moim sercem. To taka szklanka rozbita o asfalt, która musi zmagać się z codziennością. Nie wrócę do stanu poprzedniego. Zawsze będzie jakieś "przed", do którego do cholery i tak nie da się wrócić.
Ale istnieje gdzieś jakieś "po", gdzie człowiek zaczyna nowy rozdział.
|
|
|
|