czasami wracanie do swojego byłego jest jak odgrzewanie kotleta. to już nie jest to samo. oboje za dużo o sobie wiedzą, żeby móc się w sobie znowu zakochać.
On, jego dotyk, nasze ręce splecione ze sobą, słońce, źdbło trawy, którym delikatnie wodził po mojej szyi... jego obecność. oto, moja definicja szczęścia.