I ciągle było tylko słychać kap... kap... kap... Krople łez, które spływały mu po policzkach, i zasychały zanim zdążyły opaść całkowicie na jego łóżko. Siedziałam koło niego, ale on tego nie odczuwał. Byłam wściekła na siebie, że nie mogłam tego powstrzymać, mej śmierci, przez którą tak wiele osób cierpi. Wiedziałam jednak, że kiedyś im to przejdzie. Wszystkie smutki, żale. Zapomną o tym co było i będą żyć jakby gdyby nic. Jakby nic sie nie stało. A ja będe na nich patrzeć " z góry ", czuwać i opiekować się nimi. /jasuchina
|