nie mogłam na niego patrzeć, zamknęłam więc oczy tak że po chwili popłynęły z nich łzy. nie chciałam dać mu satysfakcji, ale byłam za słaba... jedyne co mogłam zrobić to zacisnąć ręce w małe piąstki i wrogo wycedzić przez zęby, żeby wynosił się zarówno z mojego podwórka jak i życia. nie zrobiło to na nim wrażenia, odszedł jakby nigdy nic z delikatnym uśmiechem na ustach. wtedy coś we mnie coś pękło powodując atak histerii który w kolejnych dniach przerodził się w stan depresyjny.
|