Rezygnując z dotychczasowego życia,automatycznie zaczynam nowe,ale czy lepsze? Setki pytań w mojej głowie,na które nie znam odpowiedzi,coś od środka mnie wyżera ,ta pustka,ta nicość. Może nic nie jest w stanie zastąpić mi tego,co było,ale do tego nie ma już powrotu. Drzwi zostały zamknięte nieodwracalnie. Staram się otworzyć serce na coś nowego,coś co pomoże mi nauczyć się żyć w tym nowym wymiarze...wymiarze serca,marzeń,celi. Czy będę tą drogą szła sama,czy ktoś pomoże mi ją przejść.? Jak to się dzieję,że jednego dnia podejmujemy decyzję i myślimy,ze jest to najlepsze,co tylko moglibyśmy zrobić,a z biegiem czasu zaczynamy kwestionować nasze wybory? Trzeba być konsekwentnym w swoich decyzjach,ale to jest trudne. Wiem,że powroty nie wychodzą na dobre,ale do tego skłania słabość. Słabość duszy i serca. Uczucia zbyt często mną manipulują i są przyczyną decyzji ,które potem robią znaczące piętno w mojej duszy. Pomocna dłoń jest czymś ważnym...może najważniejszym.
|