I już się modlę do spadających gwiazd
Bo mi brakuje ciepła twych rozchylonych warg
I tylko nie wiem czy mi starczy sił
Bo serce mam ze szkła i jak nic
W każdej z chwil może zmienić się w pył.
Taką wodą być
co otuli ciebie całą
ogrzeje ciało, zmyje resztki parszywego dnia
I uspokoi każdy nerw
zabawnie pomarszczy dłonie
A kiedy zaśniesz, wiernie będzie przy twym łóżku stać
I taką wodą być
A nie tą, co żałośnie całą noc tłucze się po oknie...
Nie, bo tu nie ma nieba, jest prześwit między wieżowcami
A serce to nie serce, to tylko kawał mięsa
A życie, jakie życie – poprzerywana linia na dłoniach
A Bóg – nie ma Boga, są tylko krzyże przy drogach...