|
cynamoon.moblo.pl
uwielbiam Twoje rude włosy szeptał uwielbiam dołeczki które pojawiają się za każdym razem gdy się uśmiechasz. uwielbiam Twoje oczy. są naprawdę piękne uśmiechnął
|
|
|
uwielbiam Twoje rude włosy - szeptał - uwielbiam dołeczki, które pojawiają się za każdym razem, gdy się uśmiechasz. uwielbiam Twoje oczy. są naprawdę piękne - uśmiechnął się i pocałował czubek mojego nosa - uwielbiam, gdy się złościsz, choć wiem, że nie umiesz się na mnie gniewać. uwielbiam, gdy się obrażasz. uwielbiam, gdy mogę zasypiać mając Cię w ramionach. - urwał na moment i przyciągnął moje ciało bliżej jego - uwielbiam Cię i uwierz mi, że jesteś tak strasznie bliska mego ideału - zakończył, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. otoczona mrokiem starałam się nie rozpłakać, bo nie mogłam uwierzyć, że taki ktoś jak on jest właśnie mój. zamykając mu usta pocałunkiem nie chciałam niczego więcej, bo uświadomiłam sobie, że wszystko czego potrzebuję jest w nim, że to on jest moim osobistym szczęściem. i za nic w świecie nie chcę go tracić.
|
|
|
wiem, że często Cię denerwuję. wiem, że moja zazdrość jest powodem częstych kłótni, że szukam problemów tam gdzie ich nie ma i zbyt szybko wpadam w złość. wiem, że momentami trudno ze mną wytrzymać, że staję się nieznośna i trudna, ale proszę Cię o jedno. w tym całym wirze złych emocji, które czasami nas wciągają, Ty nie przestawaj we mnie wierzyć, nie zapominaj jak mocno Cię kocham i jak wiele dla mnie znaczysz. wystarczy, że zajrzysz w moje oczy, one wszystko Ci opowiedzą.
|
|
|
zajęta tańcem, wtulona w znajome ramiona, przymknęłam na moment oczy czując jak wszystko zaczyna wirować, jak alkohol pomału uderza do głowy. 'zobacz kto przyszedł' - usłyszałam szept chłopaka i uniosłam wzrok. uśmiech momentalnie rozświetlił twarz, nogi same wyrwały w ich kierunku. rzucając się w ramiona ukochanej grupce chłopaków wysłuchałam ich życzeń i zaniosłam się śmiechem, gdy wręczyli kask, bo ze mną nigdy nie jest bezpiecznie. serce biło sto razy szybciej napędzone radością, ręce trzęsły się od nadmiaru emocji, a w głowie szumiało, bo zrobili to dla mnie, bo może, w jakimś malutkim aspekcie, coś dla nich znaczę.
|
|
|
siedziałam tam między nimi i przypatrywałam się każdemu z nich po kolei. ich śmiech był zaraźliwy, ich wzajemne kłótnie zabawne, a towarzystwo uzależniające. oparta o plastikowe krzesło zamknęłam na chwilę oczy i uśmiechnęłam się delikatnie. dotarło do mnie jak bardzo ich pokochałam, dotarło do mnie jak wiele jestem w stanie dla nich zrobić, jak wiele dla mnie znaczą, choć tak krótko się znamy. odszukałam wzrok przyjaciółki, która siedziała po przeciwnej stronie stołu i wiedziałam, że ona czuje podobnie, że tak jak ja, nie umie wytrzymać dnia bez ich obecności.wybuchając ponownie śmiechem rozpędziłam chwilowe rozmyślenia i pokazując język do jednego z nich błagałam, by zostali przy nas, na zawsze.
|
|
|
(..) wszystko, co mam jest w nim zakochane. / E.Stachura
|
|
|
uratuj mnie, przecież wiem, że możesz. weź mnie stąd, spakujmy plecak, weźmy wino, paczkę szlugów i kilka rzeczy na zmianę. wyjedzmy. jak najdalej. złączmy nasze dłonie i tak po prostu ucieknijmy. z dala od tych wszystkich fałszywych twarzy, z dala od problemów, z dala od świata. ucieknijmy do mojego raju, który zaczyna się i kończy we Włoszech. pijmy drinki na złocistej plaży, kąpmy się w czystym, słonym morzu co chwila obdarzając się pocałunkami, żyjmy chwilą. tylko my, tylko nasza dwójka i nasze serca. nie zastanawiaj się, nie analizuj, nie roztrząsaj. po prostu spójrz w moje oczy i się zgódź. potrzebuję tego właśnie teraz. zaszyjmy się w tanim hotelu, który będzie naszym azylem, w którym będziemy odkrywać w siebie, w którym ściany będą spijać nasze słowa, nasze wyznania miłości, w którym poznamy siebie, odsłonimy swoje dusze. no dalej, zabierz swoje oszczędności i ruszajmy. zero problemów, zero konsekwencji, czyste szaleństwo. wiec jak, zgadzasz się?
|
|
|
zapytałam go dlaczego mnie nie zostawił, dlaczego po tylu misjach, po tylu problemach, które ze sobą przyniosłam nie rzucił tego w cholerę i nie kazał mi odejść? dlaczego nadal przytula mnie do siebie, choć wie jak pechowa jestem i jak wiele jeszcze kłopotów mogę ze sobą przynieść? czyżby to.. nie, to niemożliwe. a może jednak? może on naprawdę mnie kocha? może to nie ulotne zapewnienia, które wylatują z jego ust, gdy leżymy objęci? może ktoś w końcu jest w stanie pokochać całą mnie, z wadami, z zaletami, z bliznami, z ranami, z zadrapaniami, z tym całym bólem? może to właśnie on dostał misję by obdarzyć mnie miłością i otworzyć moje serce na to uczucie? może to właśnie to? może.. tylko, eh, wiesz.. tak strasznie się boję. drżę na samą myśl, że gdy tylko dopuszczę to do siebie, wszystko nagle pryśnie, niczym mydlana bańka, że nagle zostanę sama i brutalna rzeczywistość doprowadzi do mojej śmierci. przecież mnie nie można kochać, przecież nie do tego zostałam stworzona.
|
|
|
ma rację, czas nigdy nie będzie naszym przyjacielem. ucieka tak szybko, przelatuje nam przez palce zostawiając tylko ten cholerny niedosyt. zamienia minuty w sekundy, godziny w minuty, popołudnia w wieczory i wieczory w noc od tak, za pomocą magicznego pstryknięcia. nie pozwala nam do końca się sobą nacieszyć i myślę, ze nigdy nie pozwoli. a nawet jeśli, to nie ma miary czasowej, która pozwoliłaby mi nacieszyć się towarzystwem mojego szczęścia. to tak jakby przy każdym spotkaniu jego ramiona porywały mnie w niesamowitą otchłań euforii, w obłoczki miłości, gdzie drobinki szczęścia przylegają do mojej duszy, do mojego serca. to tak jakby ktoś zafundował mi najlepszy narkotyk, w najczystszej postaci, który gwarantuje niesamowity odlot z ogromnym ryzykiem przedawkowania. tak więc mój kochany miał rację, czas stał się naszym wrogiem, dawał nam siebie a jednocześnie odbierał, gdy my łaknęliśmy tylko więcej i więcej.
|
|
|
2.no i kot, rudy, ruduśny, strasznie leniwy i strasznie uparty. wieczorami, gdy już dzieci zasną, usiądziemy na tarasie, gdzie godzinami będziemy zasypywac się wzajemnie relacjami z minionego dnia, z każdym najmniejszym szczegółem, który utkwił nam w pamięci. a gdy już rozmowa nam się znudzi, zamkniesz im usta pocałunkiem, nie jednym, nie przelotnym. rankiem w Twojej koszuli będę parzyć Ci świeżą kawę, a maleństwa budzić czułym całusem w aksamitne czółka. wspólne śniadania, wspólne kolacje, wspólne cele, wspólne marzenia. wspólne życie, które w każdej drobince bedzie przypominać sielankę. nasza miłość nigdy nas nie opuści, w każdej minucie bedziemy ją podsycać, nawet wtedy, gdy skóra pokryje się zmarszczkami a włosy siwizną. tak to właśnie widzę, tak to właśnie planuję. bo skarbie, z Tobą mogę wszystko, tylko z Tobą.
|
|
|
1. coraz częściej zaczynam sobie wyobrażać nas za jakieś piętnaście lat, gdy przestaniemy być już gówniarzami i staniemy się w pewnym aspekcie dorośli. wyobażam sobie domek na obrzeżach miasta, obowiązkowo z dużym ogrodem. będzie w nim dużo kwiatów, będzie kolorowo, będzie pięknie. dookoła porozrzucane zabawki naszych dzieci, bliźniaków, będą plątały się pod nogami powodując moją irytacje. chłopczyk i dziewczynka. obaj słodcy, obaj kochani. dziewczynka odziedziczy po Tobie oczy. grafitowe, które w świetle zamieniają się w morski niemal odcień. chłopczyk za to dostanie po mnie dołeczki, którymi bedzie nas obdarzał przy każdym swoim uśmiechu. bedziemy je kochać, mocno i trwale. będziemy uczyć ich jak walczyć z przeciwnościami losu, jak się nie poddawać. Ty małemu dasz lekcje boksu, a ja nauczę malutką kłuskować i galopować na dobrą nogę. nie zapominajmy też o psie, obowiązkowo husky, który codzienie będzie mordowany serią uścisków ze strony brzdąców.
|
|
|
myślałam, że Twój powrót będzie oznaczał spokojne noce, suche policzki i uśmiech na twarzy. myślałam, że Twój powrót da mi ukojenie i szczęście, którego tak mi brakowało. myślałam, że Twój powrót zbliży nas do siebie mocniej niż poprzednio, że uświadomi nam jak ważni dla siebie jesteśmy i ile bólu zadaje choćby minuta bez obecności drugiej strony. najwidoczniej się przeliczyłam. dlaczego? bo gdyby tak było, nie siedziałabym tu teraz sama, nie roniłabym łez wmawiając przyjaciółce, że wszystko gra, nie słuchałabym Bisza samotnie, bo przecież zawsze robiliśmy to wspólnie. tęsknota powinna mnie opuścić w chwili, gdy Twoja stopa ponownie stanęła na polskiej ziemi. ale ona nadal tu jest, nadal mnie oplata, nadal rani serce. co się dzieje? dlaczego nic nie robisz?
|
|
|
obiecaj mi, że nikt ani nic nie będzie w stanie nas rozdzielić, dobrze? obiecaj, że wspólnie damy radę i że już nigdy nie pozwolisz mi uronić choćby jednej łzy. obiecaj, że nasza miłość jest silniejsza od wszelkich przeciwności, że jest trwała i nierozerwalna. obiecaj, że ufasz moim słowom, że ufasz mnie, że nikt nie jest w stanie sprawić, że zwątpisz w moją osobę. obiecaj, ze zawsze będziesz widział we mnie dziewczynę, którą kochasz, że zawsze mój uśmiech będzie powodował Twój. obiecaj, że nie odejdziesz z dnia na dzień, że nie zostawisz mnie. obiecaj, że my to coś na zawsze, coś co będzie trwać i trwać. obiecaj, że damy radę. obiecaj, bo zaczynam wątpić, bo zaczynam się bać, bo zaczynam wariować. zbyt mocno pokochałam, by móc to stracić.
|
|
|
|