zatrzymałam się w tamtym miejscu, nie mogłam przejść obojętnie, bo tam przecież kiedyś byłeś Ty. stanęłam tam, próbowałam Cię zobaczyć, ale pozostała tylko mgła z mojego oddechu. chciałam Cię dotknąć, ale dotykałam jedynie zimnego powietrza, choć szukałam ciepłych policzków. wiesz, chyba Cię tam nie było. ale nie martw się, ja poczekam. usiadłam na ziemi. nie ważne były już drżące palce, całe czerwone od mrozu, nie ważne stopy jeszcze w letnim akcencie trampek, w których krew pulsowała coraz wolniej. nie istotne, jak bardzo sine będę miała usta, gdy wrócę do domu. właśnie kiedy wrócę ? czy wrócę, czy pamiętam drogę ? na policzkach zamarzają łzy, głupie i niedoświadczone, nie zdążyły jeszcze nawet przewędrować z pod powiek do ust, a już stwardniały im serca. chłód szczypie wargi, cebulki włosów, rozrywa zatoki, ale koi serce, zamraża ból. w spuszczonej głowie coraz mniej miejsca na prawdę, coraz więcej wiary, że zaraz się tu zjawisz, przybędziesz, wrócisz. ja czekam, pamiętaj.
|