Cisza, nikt nie chodzi, nie gada, nie słychać nic, był przypał, musiał być skoro nie mogę oddychać tym, noc wita się z dniem, no chyba że sen ze mnie robi idiotę, kaszlę, wypluwam krew, kaszlę, bywa że to bardzo boli, i potem przekraczam granice, olewam kontrolę, to wszystko zostawię w kopercie nad ranem, ‘przepraszam’ napiszę, zostawię na stole, przy którym jedliśmy to pierwsze śniadanie.
|