Obraziłam sie na niego. Za co? Za to, że mnie olał i nie znalazł dla mnie chwili w tym waznym momencie. Ale nie odzywanie sie do niego było trudne... Nie wiedziałam już co mam zrobić. Więc po paru minutach zebrałam sie na odwage i tak po prostu go pocałowałam.
Czasami tak ciężko jest zamknąć pewien rozdział życia i powiedzieć sobie: "to już koniec", ale w końcu musimy spojrzeć prawdzie prosto w oczy, pójść naprzód i już się nie odwrócić...
Wiem, że musiałam do niego zadzwonic i go przeprosić. Więc to zrobiłam, ale gdy odebrał mnie, gadule, która ciagle gada zabrakło słów. Nie wiedziałam co powiedzieć, w tamtym momencie umiałam tylko milczec.