Jestem tchórzem. Jednym, wielkim pierdolonym tchórzem i to nie chodzi o to, że boje się myszy czy pająków. Ja bałam się życia. Uciekałam w żyletki, próby samobójcze, chowanie się w pokoju, krzyki i duszenie w sobie bólu zamiast powiedzieć o co chodzi. Bałam się tego, że jeżeli powiem co mnie boli i męczy to ktoś mnie skreśli. Przez to dużo straciłam, praktycznie prawie wszystko. Zaufanie rodziców, związek z Nim, przyjaciół. Zawsze traciłam, do tego doszły blizny. Ale już się nie boje. Gdy chce płakać to płacze i mówię o co chodzi, nie uciekam w słuchawki i żyletki. Szkoda, że dopiero teraz to zrozumiałam. Szkoda, że dopiero teraz zaczęłam kochać życie./ASs
|