To on pociągnął mnie za rękę, wyszliśmy na zewnątrz.Ludzie, muzyka, młoda para byli za nami daleko za nami...-15 na dworze, ja w sukience i sandałach, lecz przy nim nie miało to znaczenia. Rozgrzewał mnie całym sobą. Chwycił mnie za rękę szliśmy mostem, wszędzie biało, ciemno.. Wtedy zatrzymaliśmy się pociągnął ku sobie i wyszeptał "Kocham Cię", ledwie zdążyłam odpowiedzieć "Ja Ciebie też" pocałował mnie, z wielką namiętnością i pożądaniem.. Nigdy w życiu nie byłam tak bardzo szczęśliwa, jak w tej chwili, czułam że on też.. Wróciliśmy na salę... Wszystko wspaniale, prawda? Szkoda tylko, że dwa dni później już się "nie znaliśmy", nie odzywał się.. Kilka dni później dostałam sms-a, cieszyłam się jak głupia gdy zobaczyłam od kogo to.. "To nie ma sensu, nie pasujemy do siebie, ja się męczę i ty się męczysz. To koniec." Nie byłam w stanie nic zrobić.. Tylko płakać... Minęło pół roku, a ja nadal zadaje sobie to samo pytanie 'Gdzie do cholery w ciągu 2 dni podziała się jego miłość?!' :(
|