|
Nigdy więcej cię nie dotknę
nich mnie diabli jeśli nie
Tak czy inaczej nigdy już o tobie nie zapomnę
To jest niekończąca się opowieść o tobie i o mnie
|
|
|
Nie chce więcej widzieć cię
Choć znów spotkamy się na pewno
I znów trafiamy na siebie przez przypadek gdzieś
Przez to sypie mi się pod nogami grunt
|
|
|
Dajmy sobie ze sobą spokój
Chce właśnie tego, idź stąd!
|
|
|
Wciąż obiecuję sobie ze nie będziemy w tym trwali
Choć każdy facet z natury rozrabia, Alibaba
|
|
|
Zabijam cię nawet we śnie
Skończymy tam, gdzie nie chcesz
|
|
|
Ciągniemy się na dno
Co krok, co dzień, co noc
Włóczymy się po mieście
Kończymy tam, gdzie nie chcesz
|
|
|
Porozmawiajmy o tym jak ciężko jest zapomnieć tak
Nawzajem o sobie
|
|
|
Może szczęście mnie omija
Może tak naprawdę mnie omija pech
A to co mnie spotyka to ostrzeżenie boże
|
|
|
Nie mogę wyżej stać, więcej widzieć
Nigdzie sam nie idziesz, jestem obok,
nawet, gdy zwiążą ci oczy będę z tobą
Czekasz na słodki strzał z podniesioną głową
|
|
|
Czasami uchodzi gdzieś z nas cała boskość,
przecieka nam przez palce, cały jebany sens
|
|
|
Każdy może, choć raz zgubić ostrość, gdy momentami łoskot opanowuje całą treść
|
|
|
A ona wytrzeźwieje, gdzieś wewnątrz wspomni mnie,
Trzęsą dłonie się, wszystko brzmi jak zły sen,
Trzęsą mi się w chuj, piję znów, kolejny dzień.
|
|
|
|