 |
|
już teraz złożę wam życzenia noworoczne, gdyż nie wiem czy jutro znajdę na to chwilę, więc: szczęśliwego nowego roku, pełnego miłości, oczywiście tej spełnionej. aby rok 2012 był dla was lepszy od poprzedniego. aby wasze problemy się rozwiązały. życzę wam również dużo uśmiechu, bo życie bez uśmiechu jest jakieś takie nijakie, moim zdaniem. i jak to przypada na mój rocznik, udanych osiemnastek! - nessuno
|
|
 |
|
Umieram. Długotrwale, powoli, boleśnie. Zaczynając od najważniejszej -od tamtego wieczoru, już tylko dla mnie, rzeczy- wspomnień. Wypalają się, gasną, zanikają. Prawie Cie już nie pamiętam. Ale zbyt wiele nas łączyło by zniknięcie ich było w stanie obronić mnie przed samotnością, z dala od uczuć, pamięci. Na końcu umiera ośrodek rozpalonego, od początku tak samo, uczucia: serce. Walczy z bólem, z możliwością zapomnienia Ciebie. Opadam tak już od dłuższych kilku miesięcy, a i tak nic nie chce opuścić mnie na zawsze. Świadczy to chyba o mojej sile do Twoich uczuć, a z drugiej strony braku jej w podjęciu walki z samą sobą. Z tym co dla mnie najważniejsze.
|
|
 |
|
Do niedawna myślałam, że warto marzyć. To było zanim upewniłam się w przekonaniu, że nic nie jest w stanie połączyć naszych dróg.
|
|
 |
|
rok temu, zaledwie parę minut po północy siedzieliśmy grzecznie z kolejnymi butelkami szampana do połowy pustymi i oglądaliśmy z tarasu błyskające na niebie fajerwerki. pieprzyliśmy trzy po trzy. nie przejmowaliśmy się swoimi codziennymi problemami, które nadejdą z czasem kiedy otrzeźwiejemy. cieszyliśmy się chwilą. wszyscy uchachani, w rewelacyjnych humorach. fenomenalna atmosfera i nawalona poczka przyjaciół, czego chcieć więcej. nasze tematy, które tak naprawdę nie miały sensu, dla nas w tamtym momencie były ważniejsze od nowych obiektów zainteresowań czy meczu Barcelony, którą tak wszyscy uwielbiamy. nasze życzenia noworoczne były tak głupie, że na samą myśl o nich cieszy mi się japa. a on, życząc mi przy okazji zajebistego, porządnego i przystojnego chłopaka, skąd mógł wiedzieć, że w moich oczach życzy mi właśnie siebie. - nessuno
|
|
 |
|
Nikt nie będzie w stanie zastąpić mi Ciebie. Wiedziałam to już w chwili, gdy zostawiłeś mnie z tym wszystkim samą i poczułam ogromny uścisk w sercu. Świadczyło to o zatrzymaniu się jego regularnego, dotychczas bicia. Jedyne co może zaprzestać ten bolesny proces to Twoja obecność oznaczająca ponowne połączenie się naszych dusz.
|
|
 |
|
Każdy kolejny dzień zapełniam mnóstwem możliwych czynności, czymkolwiek, jak potrafię, aby tylko nie otaczać się Twoim brakiem. Wolę paść z wycieńczenia, niż zgnić tęskniąc za Tobą.
|
|
 |
|
Wiem. Było. Minęło. Ale czy grzechem jest żyć w nadziei na ponowną Twoją obecność w moich ramionach? Przecież wtedy każdy dzień, najmniejsza czynność będą miały jakikolwiek sens. A tak, po prostu przemijają, bez najmniejszego nawet zadowolenia .
|
|
 |
|
Nie możesz się pogodzić z jego odejściem. Wstając rano, za każdym razem łudzisz się, że nim zajdzie Słońce, wydarzy się coś, co powoli znowu zacznie zmierzać do nienamacalnej bliskości między wami. Wieczorem uświadamiasz sobie, że jednak to jeszcze nie ten moment, przecież nic się nie wydarzyło. Zaczynasz się obwiniać. Ale dochodząc do wniosku,że ty nic nie zrobiłaś, po prostu złudnie czekałaś, szukasz innych winnych. Zmęczona ciężką rutyną , zdawałoby się dążącą do najgorszego stanu, modlisz się. W rozmowie z Bogiem obwiniasz Go bezkarnie, jak tylko potrafisz za to, że pomimo jak bardzo się starasz nic nie wychodzi. Ale to też wcale nie pomaga. Zostajesz z tym bólem zupełnie sama. W niczym ani nikim nie potrafisz odnaleźć oparcia, co powoli cię wyniszcza .
|
|
 |
|
Czuję zimne, obojętne uczucie z Twojej strony. Nie spodziewałam się, że tak to się zakończy. Każdy dzień przynosi nowe nadzieje, ale z kolei każdy kończący go wieczór odbiera je ze zdwojoną siłą. Nigdy już nie poczuję Twojej miłości, ani nie sprawię, że moja będzie dla Ciebie ważna. Nie pamiętasz już naszych wspomnień, tylko mój rozum potrafił je zatrzymać. To wszystko bardzo boli, nie mógłbyś sobie tego nawet wyobrazić, z pewnością nie poradziłbyś sobie z tym. Czy to oznacza, że jestem silna? Ale gdybym posiadała jakąś siłę, oparcie w tym całkowitym zamknięciu uczuć do Ciebie tylko na własną dyspozycję, bez jakichkolwiek mogłabym to tak nazwać. Ale jest zupełnie odwrotnie. Ja już nawet nie potrafię w sobie tego dusić. Za długo to trwa .
|
|
 |
|
Nie potrzebnie łudzę się, że jeszcze czasem o mnie myślisz. Masz już przecież swoje drugie szczęście, któremu poświęcasz każdą wolną chwilę. Ja odeszłam w zapomnienie, tak samo jak spędzony razem czas. Po prostu .
|
|
 |
|
Wielokrotnie walczyłam ze słabością po Twoim odejściu. Zaczęło mi się udawać. Nie byłeś jedynym tematem moich myśli. Nie przykuwałam zbyt dużej uwagi do tego, co nas łączyło. Czułam, że żyję. Do czasu, gdy przez przypadek znalazłam się w miejscu, które niegdyś było tylko nasze. Wszystko to runęło .
|
|
 |
|
Za długo trwa, chęć znalezienia się u Twojego boku . Nie potrafię oswoić się z rzeczywistością . Nigdy już nie wrócisz.
|
|
|
|