 |
" Unoszące skrzydła wyobraźni, zanikają w przestworzach, za raz po przebudzeniu "
|
|
 |
" Oddam w Twoje dobre ręce całe swoje życie , za jedną chwilę spędzoną przy Twoim boku "
|
|
 |
" Zabawne jak szybko bliskie osoby, stają się nam obce - odchodzą "
|
|
 |
" Miłość to tylko marna metafora, łącząca ludzi chorym uczuciem "
|
|
 |
" Marzenia to nie luksów dla bogaczy - wystarczy wielkie serce i trochę ambicji "
|
|
 |
-choć porozmawiamy o trzeciej w nocy -dlaczego o trzeciej? -bo wtedy jesteśmy zbyt zmęczeni aby kłamać..
|
|
 |
" Przepraszam, przepraszam za to, że nie jestem księżniczką w bujnej, różowej sukni, porcelanowej twarzyczce jak lalka , księżycowym spojrzeniu Julii. Przepraszam, przepraszam, że bujałam w obłokach, myśląc o księciu z baśniowej bajki. Przyodzianym w złotą zbroją, zasiadającego na białym rumaku. Przepraszam, przepraszam za marzenia - te spełnione, niespełnione "
|
|
 |
z krótkim "jezu, chodź" wyciągał mnie w środku zimy na dwór, w samym sweterku i skarpetkach. w pośpiechu tłumaczył, że musi mi pokazać coś niebywale ważnego, po czym brał mnie na ręce i zarówno osłaniał, jak i ogrzewał, swoimi ramionami. na zaśnieżonym chodniku, mrużąc oczy przed padającym śniegiem, wyznawał szeptem, jak kocha i komplementował moje udekorowane białym puchem włosy. w końcu, na pytanie o to, co chciał mi właściwie pokazać, uśmiechał się zmieszany i oznajmiał: "no, pada!".
|
|
 |
mając sześć lat pospiesznie, by zdążyć na wieczorynkę, przyklejałam kolejne elementy papieru kolorowego na karton. zaciskając w ręku tubkę z klejem, przez myśl mi nie przeszło, że kilka lat później prócz makulatury, będę sklejać jeden z narządów - serce.
|
|
 |
patrzyłam w ślad za odjeżdżającą śmieciarką z uczuciem, iż właśnie zabrała z mojego kosza wszystko, doszczętnie - dziesiątki puszek po coli, czy kartek z moimi niezdarnymi myślami. pozorne banały, lecz oplecione scenerią chwil, tysiącem myśli, które tłoczyły się chaotycznie po mojej głowie. gdzieś, na którymś z wysypisk, odkładały się moje wspomnienia. gniły, przepadały, zostawały zasypywane przez poodrywane fragmenty dusz innych. tak umarło moje serce - nie znosząc świadomości tego, że sekundy w których biło, z cholernym sensem, bo miało ten raz w życiu dla kogo, odeszły.
|
|
 |
pamiętam o tamtym ręczniku z dalmatyńczykami, choć zniszczył się już kilka lat temu, a od tamtej pory nie miałam go przed oczami. pamiętam o ulubionej miseczce w której zawsze jadłam płatki w dzieciństwie, choć któregoś popołudnia została potłuczona przez mamę i wywieziona tydzień później na wysypisko śmieci. pamiętam o sercu - kiedyś biło i wykazywało oznaki życia. skończyło, bezpruderyjnie pokaleczone przez Niego.
|
|
 |
kierują nami, mając z tego zapewne niezłe widowisko. teraz poruszają jednym ze sznureczków, a moja dłoń przesuwa się do Twojego policzka. następnie Ty, Twoje ręce posunięte ku mnie, by opleść naokoło moją talię. pochylają nasze bezwiedne ciała ku sobie. zetknięcie porcelanowych warg kolorowych marionetek. jakiś love story spektakl.
|
|
|
|