 |
pamiętam kiedy muskał ustami szyję, mruczał cicho
przy uchu, drażnił mój policzek zarostem.pamiętam,
że mówił, iż mnie uwielbia, pamiętam, że czułam się
przy nim pewna
|
|
 |
- myślisz, że to coś by zmieniło? - przejechała swymi opuszkami
palców wzdłuż linii ramienia odchylając lekko głowę wzrok
zatrzymując na otwartym oknie przez które wdzierał się spokojny
wiatr.
- tu nie można myśleć, tu trzeba czuć - odpowiedziała zachrypniętym
tonem, a po dłuższej chwili milczenia dodała - albo umrzeć.
|
|
 |
wszedł do mojego serca tamtego jesiennego wieczoru, ot tak, nie ściągając butów, nie dopalając papierosa. nabrudził, nabałaganił, wprowadził istny chaos - wtedy niepewna, naciągałam rękawy swetra na dłonie, teraz chciałabym tylko, żeby zrobił to ponownie.
|
|
 |
wszystko perfekcyjnie spierdoliłaś.
|
|
 |
stawałam na palcach, by móc objąć Cię całego.
|
|
 |
Jeśli czegokolwiek potrzebujesz, będę niedaleko
|
|
 |
bo gdy kochamy, zawsze pragniemy być lepsi, niż jesteśmy.
|
|
 |
moje serce jest czarne
jak dłonie palacza
|
|
 |
Komentarze zablokowane
Link
|
|
|
 |
wybiegł za mną zostawiając głośną muzykę, panienki do zaliczenia, alkohol, znajomych. wyciągnął mi z ust papierosa, którego w pośpiechu odpaliłam. - po pierwsze, kurwa, jeszcze jedna fajka, to się zajebię ze świadomością, że jest moją winą. - chwycił mój nadgarstek patrząc z żalem, przełknął ślinę. - po drugie, do chuja, co to za taktyka? szukamy idealnego sposobu jak spierdolić wszystko, jak postąpić, żeby za kilka lat najmocniej żałować? niefajne, bosko nieciekawe. - wzięłam głęboki oddech, próbując się oddalić. - pogadamy na trzeźwo. - wydobyłam w końcu z siebie, na co pokręcił głową. - może pierdolę od rzeczy, zapewne nic mi się nie składa, no bywa. znasz mnie, żaden romantyk. kocham Cię. po jednym piwie, trzech, dziesięciu. na trzeźwo.
|
|
 |
program antywirusowy do serca, proszę.
|
|
|
|