 |
Wiesz, dawałem uciąć ręce za niektóre łajzy. Wiesz, dzisiaj bym tu chyba chujem wiązał najki.
|
|
 |
Może powiesz mi, że jestem słaby, lecz ja bez Ciebie nie daje rady .
|
|
 |
Z obłoków to widzisz, że nie jestem już szczeniakiem Nikt nie był na to gotów, że pożegnasz się ze światem .
|
|
 |
Anioł stróż trzyma dłoń na mym ramieniu Kraina wiecznego snu zabrała Cię przyjacielu .
|
|
 |
Jesteś beznadziejny, zero, taka podłogowa szmata , Kolejny czuje niemoc jeszcze ta chujowa praca .
|
|
 |
Zamknij dziób głupia szmato, co ty takiego robisz !? Umiesz klapać jadaczką, foha kolejnego stroisz .
|
|
 |
żaden z Ciebie mężczyzna, w końcu sobie to uświadom, pizda! Jesteś żenadą, wracaj tam gdzie twoje stado !
|
|
 |
Każdy dzień , rodzi w nich nowy ból.. Setki niechcianych słów, tych odegranych ról, ten ból .
|
|
 |
Ona leży na ziemi, płacze, zalała się łzami On wierzy że się nie zmieni raczej, poniżała za nic
|
|
 |
Nie wytrzymał już ponieważ, przekroczyła granice W serce wbiła nóż, pieść uderzyła w policzek .
|
|
 |
W jego stronę leci talerz, atakuje go pięściami Na ustach toczy piane, pruje skórę paznokciami .
|
|
 |
Ona widzi we mnie wroga, podłym gestem rani! Ja tak bardzo ją kocham, przecież nie jestem ze stali!
|
|
|
|