 |
|
-Dlaczego milczysz ?
-bo...
-bo ?
- Kocham Cię , a wiem że ty kochasz innego.
|
|
 |
|
-Nie patrz tak na mnie.
-Nie lubisz mojego spojrzenia?
-Właśnie chodzi o to, że je uwielbiam..
|
|
 |
|
-dlaczego już na mnie nie patrzysz?
-bo każde spojrzenie w Twoje oczy to powód by Cię nadal kochać.
|
|
 |
|
-; *
- Za co ?
- Za to , że jesteś..
- Zawsze byłam..
- No nie weim..
- A chciałbyś, żebym była ?
- Tak..
- Gdzie i kiedy ?
- Zawsze.. Obok mnie.
|
|
 |
|
-Ty masz mnie gdzieś.
- Masz rację. Mam Cię gdzieś, w sercu.
|
|
 |
|
-co robisz?
-myślę...
-a o kim i po co?
-o Tobie, bo Cię kocham..
|
|
 |
|
-Czego Ty w ogóle ode mnie chcesz? -spytał.
-Ja? ja.. ja chce po prostu być przy Tobie ..czuć Twój oddech na mojej twarzy , dotknąć ręki , wpatrywac się w błekit Twych oczu..
-.... i to wszystko?
-tak.
-aha .
|
|
 |
|
może go nie kocham , tak to prawdopodobne , że tylko go lubię , ale ciągle o nim myślę , i zastanawiam się co robi , i jak się czuje , czy wszystko mu się udało , czy myśli o mnie tyle co ja o nim . nie nie kocham go. ale zdecydowanie jest na dzień dzisiejszy najważniejszym mężczyzną w moim życiu
|
|
 |
|
jesteś moim największym szczęściem w życiu.
|
|
 |
|
Dlaczego ludzie się rozstają? Jak można kochać, a później nienawidzić. Przecież miało się tyle wspólnych planów, marzeń i pragnień. Przecież tyle cudownych chwil spędzonych razem, tyle uśmiechów i tyle zmysłowych spojrzeń wymienionych między sobą. Tyle rozmów, tyle wsparcia... Sytuacji, wspomnień. Tyle słów, że się kocha, że się potrzebuje. I tak po tym wszystkim po prostu koniec?
|
|
 |
|
Ma chwytać mnie za dłoń gdy będę szła tuż obok, śpiewać gdy i ja śpiewam. Uśmiechać się, gdy sama nie mam na to ochoty. Akceptować moje wady, uwielbiać moje zalety. Ma martwić się gdy nie odp. Patrzeć mi w oczy, doprowadzać do szaleństwa, do śmiechu - nie do łez. Troszczyć się gdy zachoruje. Być zawsze obok, Słuchać gdy przeklinam świat, Akceptować moje szaleństwa. Po prostu - Ma mnie kochać.Czy tak wiele wymagam ?
|
|
 |
|
cały dzień oczekuję momentu, kiedy mogę zamknąć oczy, prymitywnie drżąc powiekami z obawy, że nie uda mi się przypomnieć rysów Twojej twarzy. marzę. marzę bez nadziei, ale z uśmiechem, że mogę Cię mieć chociaż w takiej postaci. zasypiam, starając się przypomnieć Twój zapach. kurczowo ściskając poduszkę prawie potrafię oszukać samą siebie, że przytulam właśnie Ciebie, że czuję Twoje kości miednicze, uwierające mnie w tył pleców. później najgorszy moment, budzę się, gwałtownie siadając na łóżku. po mojej koszuli ciekną strużkiem łzy. podnoszę powieki, wiedząc że znowu uciekłeś. spoglądam przez okno, siadając na parapecie. nie. najpierw odsuwam znicze, które mam przygotowane każdego dnia, żeby Cię odwiedzić. siadam obok nich i szepczę po cichu, żebyś dał mi chwilę na zebranie się i zaraz do Ciebie pędzę, żeby jak co dzień zostawić ślady szminki na Twoim imieniu, wygrawerowanym na marmurowej płycie.
|
|
|
|