 |
abstrakcyjne słowa, które stają mi w gardle, a trudność ich wymowy jest wręcz absurdalna. usta drżą mi jak nigdy wcześniej, a Ty stoisz przede mną z litością w tęczówkach, pytając czy dobrze się czuję. świetnie, pomimo serca walącego jak wirująca pralka i faktu, że robię z siebie skończoną idiotkę, to świetnie - pomyślałam.
|
|
 |
cała roztrzęsiona błagałam, abyś płakał moimi łzami. krzyczałam do Ciebie z nadzieją, że wykażesz jakiekolwiek oznaki życia. trzymając Twoją głowę na kolach, tuliłam się do Twojej klatki piersiowej, która stanęła w miejscu. słyszałam tylko Twoje ustające tętno. patrząc w Twoje nieruchome już źrenice, modliłam się bezustannie do Boga, aby nie odbierał mi Ciebie. aby nie odbierał mi życia.
|
|
 |
za bardzo się napracowała nad tym, aby go zdobyć, żeby teraz go zostawić pomimo tego jaką okazał się pomyłką. przecież nie może mi dać tej chorej satysfakcji. lepiej udawać plastikową miłość niż patrzyć, jak cieszy się nią ktoś inny. ktoś z kim się o nią walczyło.
|
|
 |
najbardziej zabolał mnie moment kiedy wyszeptałam, że wciąż ją kochasz, a Ty tylko niemo przytaknąłeś. zamiast beztrosko zaprzeczyć, kłamiąc.
|
|
 |
wyszedł trzaskając drzwiami, ówcześnie tłumacząc, że zbyt trudno jest ją kochać. w tym samym momencie, spadła ich wspólna fotografia. symbolizująca jeden z najszczęśliwszych momentów w jej życiu. leżąca obok jej łóżka na szafce nocnej. ramka rozpadła się na miliardy małych kawałeczków. zupełnie jak jej nadzieje. zupełnie jak ona sama.
|
|
 |
lubiłam wracać do domu i wesoło nucić pod nosem. lubiłam czytać sms`y od Ciebie i uśmiechać się na środku ulicy. lubiłam nasze rozmowy, o niczym i o tym jak bardzo nam na sobie zależy. lubiłam to wszystko.. do czasu, kiedy nie dowiedziałam się , że tak naprawdę co druga lubi to co ja. szkoda że ta ' co druga ' , była w tej samej sytucaji co ja. kompletnie zakochana, nie widząca kim tak naprawde. jesteś.
|
|
|
|