 |
|
i niedobrze mi się robi, kiedy odgrywacie to całe love story na środku korytarza. kiedy wkładasz Jej język do ust, a Ona subtelnie kładzie Ci dłoń na biodrze.
|
|
 |
|
dotykaj mnie. całuj. przytulaj. pieprz. stwierdzisz, że się nie szanuję, bo rozpinam Ci spodnie na trzecim spotkaniu. uznasz mnie za szmatę, ale będę w tym tak dobra, że się uzależnisz. stanę się nieodłączną częścią Twojego młodego życia, będziesz mnie pragnął każdym skrawkiem Twojego ciała. a wtedy, Cię rzucę, pełna satysfakcji. musisz cierpieć, ponosić odpowiedzialność za podłość, która drzemie w każdym facecie.
|
|
 |
|
nie porównuj mnie do innych. to, że odurza mnie Twój uśmiech, wcale nie oznacza, że jestem naiwna. że tak jak reszta wskoczę Ci do łóżka, wierząc, że mnie kochasz.
|
|
 |
|
moja kolej. tym razem ja wyrzucam szóstkę. zniszczę Cię, tym jednym ruchem.
|
|
 |
|
wybacz, ale ranienie stało się moją pasją. wykończenie Cię, życiowym celem.
|
|
 |
|
'źle wyjdziesz na tym, że zadajesz się z tymi ludźmi. to kretyni, bez ambicji, planów', nadal w głowie odtwarzało się wspomnienie tych słów nauczycielki. jak dobrze, że Jej nie posłuchała. zaufała sobie, swoim uczuciom, intuicji. to właśnie dzięki tym ludziom znalazła się na wymarzonych koncertach, poznała smak prawdziwego melanżu i uczucie euforii, przy gorących pocałunkach. to Oni pokazali jej czym jest jedna z najważniejszych wartości w życiu - przyjaźń.
|
|
 |
|
jeszcze raz pocałujesz mnie na tym mrozie - kupujesz mi pomadkę.
|
|
 |
|
może i jestem suką, totalnie wredną, nieuprzejmą, stworzoną do ranienia.
|
|
 |
|
i nie wystarczy jakieś nędzne 'wróć', 'przepraszam', 'byłem głupi'. zmień się to pogadamy.
|
|
 |
|
z dnia na dzień czas prysł. nagle musiałam odzwyczaić się od Jego codziennego dotyku, głębokich pocałunków, kilkugodzinnych rozmów i najcudowniejszego 'kocham Cię', wypowiedzianego Jego nieziemskim głosem. nie miałam wyjścia, jak po prostu przywyknąć do tego, że teraz obejmuje jakąś seksowną blondynkę, z różowym cieniem na powiekach. i nieistotne było, że bolało. że za wszelką cenę, nie chciałam oddawać Mu Jego rzeczy, pragnąc zachować choć taką cząstkę, minimalny fragment pozostały po Naszym związku. i chociaż trudno było zrobić krok do przodu, zostawiając w spokoju przeszłość - musiałam. teraźniejszość bolała. zastąpiła miejsce tego, co było. a to nie miało się zmieniać. nie powinno.
|
|
 |
|
przyjmijmy, że Twoje oczy są polem marihuany. Twoje dłonie jak amfetamina. sposób w jaki całujesz uzależnia, niczym heroina. gdyby sprawy tak wyglądały, byłabym narkomanką, i to nieźle wpakowaną w to gówno.
|
|
 |
|
- no i co Ty sobie myślisz?! - wykrzyczał łapiąc mnie za nadgarstek. mocno ścisnął. - co, wydaje Ci się, że możesz się lizać z innym i będzie spoko, zero konsekwencji?! - kontynuował. spojrzałam na Niego z przymrużonych powiek. - jest jeden jeden. Ty przelizałeś się z tamtą pindą, ja z Nim, proste? - syknęłam. objął mnie w talii, pomimo oporów z mojej strony. - przepraszam, mała. - szepnął do ucha, całując we włosy. nie potrafiłam się długo gniewać. rachunki zostały wyrównane, a przeprosiny przyjęte.
|
|
|
|