 |
"Jak sprzedałem siebie to sprzedałem drogo, zawsze lepiej sprzedać siebie niż sprzedać kogoś"
|
|
 |
mam dla ciebie mały prezent, znów mam cię w sercu, znów nie śpię po nocach, marzę o szczęściu.
|
|
 |
gram fair mimo że życie jest niesprawiedliwe.
strzeż się noży w plecach i dwulicowych dziwek.
|
|
 |
" Sącz ile z ust moich możesz wysączyć. "
|
|
 |
" Ja z tobą, ty ze mną do nieskończoności. "
|
|
 |
" I chyba nie potrafię powiedzieć, że nie chciałabym ciebie mieć. "
|
|
 |
Wsiadam do pociągu gdziekolwiek mnie zabierze żałuję tylko że Ty mnie nie odbierzesz.
|
|
 |
zgasił fajkę i wreszcie wydusił to wszystko - o tym, że nie wypaliło, nasz biznes tak perfekcyjne planowany nie wypalił. nie wypaliło coś w co ja zainwestowałam serce.
|
|
 |
chuj z Twoją błoną, moje jaja płoną!
|
|
 |
z wszystkich słów, jakie powiedział mi w ciągu tych miesięcy nie potrafiłam zapomnieć o Jego marzeniach, którejś nocy, jakby nieobecnie, szeptanych w mrok. wyznania, historie, gdzieś zniknęły, zepchnięte na samo dno serca. marzenia miały natomiast jakąś obcą siłę. Jego nieśmiałe wizje o naszej wspólnej przyszłości, o rodzinie, którą stworzymy, o domu, wywoływały momentalne łzy wypchnięte świadomością, że o ile poznał miłość, perfekcyjną przyjaźń, poukładał wartości - tego nie spróbuje nigdy.
|
|
 |
na półce w łazience stoją perfumy, których używał, noszę przy sobie fajki, które zawsze palił, miętowa woń Jego ulubionych gum do żucia, zapach naleśników w naszej ulubionej kawiarence - wszystkie aromaty, które utożsamiały się z Nim. mocno zaciągam się nosem, lecz nie ma najważniejszego: nie czuję, jak pachnie Jego skóra. nie czuję tego, co było o każdym poranku, gdy muskał palcami moją twarz, obejmował moje biodra ramieniem. jest to w czym Go odnajdowałam, nie odnajduję już Jego samego, a szukając wskazówek w poszukiwaniach słyszę tylko jedno - "Go już nie ma, zrozum".
|
|
|
|