 |
|
zerwałam się z ziemi otrzepując w biegu spodenki z trawy. w chwilę przemierzyłam dystans, który nas dzielił, a kiedy byłam już wystarczająco blisko złapałam Go za rękę i pociągnęłam za sobą zmierzając w stronę oddalonego o kilka metrów lasu. omijałam kolejne drzewa wlokąc Go w dalszym ciągu. w końcu zatrzymałam się odpychając Go delikatnie do tyłu. oparł się o pień. - nie potrafię tak, wiesz? nie chcę. cholera, może nam się nie udać, jasne. ale... - wyrzuciłam na jednym wdechu zaciskając w dłoni Jego koszulkę. stanęłam na palcach. - chcę spróbować, zrozum. - szepnęłam, żeby chwilę potem nie otrzymując odpowiedzi zamknąć Mu usta swoimi.
|
|
 |
|
stąpałam z nogi na nogę czekając pod sklepem na kumpelę. nuciłam pod nosem kawałek EWS 'Dotknąć Cię' wydobywający się z głośnika komórki. po słowach 'chociaż jesteś tak daleko' poczułam dłonie na biodrach. przeniosłam spojrzenie w dół, a moją uwagę od razu przykuła jakże znajoma bransoletka, którą zawsze miał zaczepioną na nadgarstku. - już nie jestem daleko. - wyszeptał mi do ucha.
|
|
 |
|
kiedy ktoś o Nim wspomni na mojej brodzie nadal pojawia się szkarłatna strużka krwi będąca następstwem mimowolnego przygryzania wargi. nie zapomniałam.
|
|
 |
|
z facetami jest trochę jak z profilami na moblo. ładny avatar nie zawsze zapewni ciekawe i warte uwagi wpisy, a facet? cudowne oczy nie znaczą, że tam w głębi nie kryje się przesączone skurwysyństwem serce.
|
|
 |
|
lato. bieganie po plaży w szortach i górze od bikini bezsensownie uciekając przed Nim, jednocześnie mając tą świadomość, że w końcu mnie dogoni i wyląduję w letniej wodzie. ogródek za Jego domem i spryskiwanie mnie lodowatą cieczą, żeby chwilę potem czule scałować pozostałe kropelki z moich ust, czoła i odkrytych obojczyków. wieczorne przesiadywanie na środku polany wpatrując się w zachodzące słońce, zajadając Lila Stars i co chwila przewracając się nawzajem na miękki koc, żeby spróbować tych nieziemsko czekoladowych pocałunków.
|
|
 |
|
lubię niedziele, kiedy o dziewiątej zwlekam się z łóżka, wciskam na siebie bryczesy, koszulkę, związuję włosy w luźny kucyk, pakuję do plecaka smakołyki, wodę truskawkową i mknę do stajni. do południa treningi, ściskania, przyjemne rżenie dobiegające moich uszu. w końcu wieczór, gdy mimo mojego zupełnego braku sił wyciąga mnie z domu i zabiera nad jezioro, gdzie łabędzie delikatnie suną po tafli odbijające blask zachodzącego słońca.
|
|
 |
|
gdybyśmy z czasem mieli wziąć ślub zapewne w drodze do ołtarza kilkakrotnie przypadkiem stanąłby na rancie mojej śnieżnobiałej sukni, a podczas obiecywania mi miłości, wierności i innych tanich przeprosiłby wszystkim hasłem, że musi wyjść na moment zapalić. na zdezorientowane spojrzenia rzuciłby tylko 'nerwy', pocałowałby mnie w czoło obiecując, iż za dosłownie dwie minutki wraca i nie zważając na wszystko wyciągnąłby trochę przed drzwiami kościoła zapalniczkę. fakt, czasem zastanawiam się co ten gość ma w głowie, ale kocham Go, kurczę. najmocniej.
|
|
 |
|
oczami wyobraźni ciągle widzisz w aktualnościach na fejsie komunikat z Jego imieniem, nazwiskiem i dopiskiem, że jest w związku. z Tobą.
|
|
 |
|
w sumie to miał jedną słabość. mnie.
|
|
 |
|
wyciągniesz go bez oporów z najgorszego gówna, następnie zaprowadzisz do siebie, wpakujesz pod prysznic i położysz mu pod drzwiami ubrania na zmianę. przyjaciel.
|
|
 |
|
brak cząsteczek Twojego zapachu w powietrzu powoduje, że nie potrafię oddychać.
|
|
 |
|
mimo wszystko przechodzę koło Ciebie ze świadomością, że było warto. bo choć musieliśmy zmierzyć się z dziesiątkiem cholernie trudnych rozmów, znieść widok swoich łez i pokazać przed sobą nawzajem swoje słabości - mamy za sobą pakiet świetnych wspomnień. rozmów, żartów, uśmiechów, spojrzeń, dotyków i generalnie teraz możemy zapakować to w jedną paczkę na której napiszemy markerem pierwsze litery naszych imion połączone niewielkim plusikiem z dopiskiem jak cudownie nam razem było.
|
|
|
|