|
Cz. 11) Jak jakaś nawiedzona idiotka uśmiechałam się do telefonu, gdy wysyłał mi SMS. Byłam Jego "Kotkiem", "Skarbem"... Zdarzało się, że nie mogłam zasnąć w nocy, bo wciąż o Nim myślałam. Przestraszyłam się, gdy w środku nocy, gdy już wróciłam z 18. P.M., zadzwonił do mnie i powiedział, że jest właśnie w szpitalu, bo rozwalił głowę. Tak strasznie się o Niego bałam - i to nie tylko wtedy! "Za to, że jesteś." - za to mnie kochał. :) Ajajaj... Mogłabym tak o Nim pisać i pisać... Dał mi siebie, dlatego był dla mnie ważny. Bardzo ważny!!! NAJWAŻNIEJSZY!!! Mimo tego, że mocno Go kochałam, nie potrafiłam Mu tego okazać. Nie umiałam chyba docenić też tego, co On do mnie czuł...
|
|
|
Cz. 10) Nie potrafiłam długo się na Niego gniewać. Dlaczego? Bo tak bardzo Go kochałam? Bo uwielbiałam te słodkie oczy, usta? Bo każda komórka mojego ciała cholernie Go pragnęła? Bo nie potrafiłam zapanować nad drżeniem, kiedy mnie dotykał? On wywracał mój świat do góry nogami! Pozwolił mi ponownie kochać, marzyć, czuć, że żyję...! Sprawił, że znów byłam silna i oddychałam całą piersią! "Do Niego należały moje ulubione dłonie, moje ulubione oczy, mój ulubiony uśmiech."!!! Był dla mnie wszystkim. Każdego dnia wiedziałam, że zadzwoni wieczorem, zapyta, co robię, kiedy idę spać, życzy mi kolorowych snów i powie, żebym o Nim dziś śniła. Żebym śniła o Nim słodko, kolorowo...
|
|
|
Cz. 9) "Moje serce nadęło się szczęściem jak balon, napierając boleśnie na żebra. Zablokowało mi nawet gardło...". Cieszyłam się, że dzięki mnie tak się czuł. Podarowałam Mu uśmiech! Można powiedzieć. :) To M. sprawiał, że nie myślałam o przeszłości, nie pogrążałam się we wspomnieniach. "Zostawiłam swój świat w czyichś rękach." - w Jego rękach. Wtedy ja i wszystko, co posiadałam, co było moje, należało również do Niego! Zależało mi na Nim! To dla niego wstawałam wcześniej rano, żeby wyprostować włosy, bo lubił, gdy to robiłam :) Lubił chyba też sprawiać, żebym była zazdrosna... Potrafiłam się zezłościć na Niego chociażby tylko dlatego, że zerwał się z lekcji... Bo obiecał, że zadzwoni, a tego nie zrobił... Ale złość szybko mijała, gdy Go tylko znów zobaczyłam. Te cholerne motylki w brzuchu, cholerny błysk w oku, cholerny uśmiech na twarzy, który w ogóle mi zejść z niej nie chciał...!
|
|
|
Cz. 8) Było wtedy ciemno, ślicznie padał też śnieg. Taki duży i tak powoli. Przytuliłam się jeszcze mocniej do M., położyłam Mu głowę na piersi i starałam się usłyszeć, jak bije Jego serduszko. :) Powiedziała, że w tej chwili jest mi dobrze i żeby mnie trzymał, bo jestem tak zmęczona, że zaraz się wywrócę, a On na to, że już nigdy mnie nie puści - to mi się podobało! Mogłam tak trwać i trwać!!! Zapytał, o czym myślę? Powiedziała Mu i dodałam, że jestem szczęśliwa, a gdy przyjechał już mój bus i ledwie co ruszył, gdy już w niego wsiadłam to "M****Kochany;*" napisał mi SMS, że On też jest szczęśliwy. A ja poczułam jeszcze większą radość!
|
|
|
Cz. 7) Zapadł mi w pamięci dzień gdzieś z początku stycznia, który spędziliśmy razem praktycznie, bo jakby nie liczyć kilku osób, to ten dzień należał do NAS! Zwłaszcza koniec tego dnia... Kiedy to szliśmy (...) i co jakiś czas zatrzymywaliśmy się na "małe buzi" xD A gdy w końcu dotarliśmy na tę Aka., to staliśmy w siebie wtuleni i On wtedy tak delikatnie i łapczywie, słodko i namiętnie mnie całował... Ach! Odpłynęłam wtedy!!! Pamiętam, jak na chwilę otworzyłam oczy, by na Niego popatrzeć, bo "tak słodko spojrzeć w Twoje oczy, kiedy marzysz", i On też miał je zamknięte - to było dla mnie takie nadzwyczajne, niesamowite i pamiętam to, jakby wydarzyło się przed chwilą.
|
|
|
Cz. 6) Kochałam, bo był ogromnym zazdrośnikiem, choć udawał, że to nieprawda i nie dawał po sobie tego poznać... Kochałam, bo mówił, że facet z kiosku ma rację, mówiąc mi, że: "Taka ładna dziewczyna o tak pięknej buzi powinna zająć się czymś związanym ze sztuką, a nie finansami...". Kochałam, bo tak po prostu, za nic cmokał mnie w policzek, ślinił go lub moją rękę i mówił z wyrzutem "Ty mnie tak nie ślinisz!". :) Na lekcji smyrał mnie pod stolikiem swoją nogą, kładł głowę na moim ramieniu, całował w rękę... - to mnie tak cholernie rozpraszało, a gdy Mu o tym mówiłam, to się śmiał! Zapominałam, o czym myślałam w danej chwili, gdy tylko na Niego spojrzałam! Czułam się bezpiecznie, gdy mnie do siebie tulił...
|
|
|
Cz. 5) Lubiłam Jego włosy, oczy, w które uwielbiałam patrzeć, bo widziałam w nich siebie. "Będę pamiętała, że jedyną muzyką, którą chciałam słyszeć, była słodka cisza Jego spojrzenia."! Miał takie śliczne oczy, które mnie tak onieśmielały... Kręciło mnie to, że strzepywał mi śnieg z włosów, całował w dłoń, ramię... Czułam dumę, gdy szliśmy przez miasto trzymając się za ręce. Razem. Jak prawdziwa para! Byłam szczęśliwa, że pomimo okropnego mrozu On odprowadzał mnie na przystanek i czekał ze mną tak długo, aż nie przyjedzie mój autobus. Zawsze staliśmy wtedy wtuleni lub trzymając się za łapki. "Spijaliśmy słowa z naszych ust" mimo, że dookoła było tyyle ludzi. Kochałam, bo nazywał mnie "Łajzą" i miał tak zajebiście fajny szalik, którego za cholerę nie chciał mi oddać!
|
|
|
Cz.4) Kochałam, choć wolał spotkać się ze swoją byłą, która obecnie jest jego najlepszą przyjaciółką, niż ze mną! Wolał, żeby E. - "zajebista laska z I LO i ma rude włosy..." - tłumaczyła Mu chemię niż ja! Szwędał się z nią po nocach, pili razem u wspólnych kumpli, nad ranem odprowadzał ją do domu, ściągał jej buty... - nic wtedy nie mówiłam, choć mi się to mocno nie podobało. Mówiłam tylko, że jestem zazdrosna o P. i o E. i że ich mocno nie lubię! tylko tyle. Nie mogłam przecież zabraniać Mu się z nimi widywać, bo On tez mi niczego nie zabraniał. Lubiłam, kiedy był obok, blisko. Miałam Go "zawsze" na wyciągnięcie ręki.
|
|
|
Cz. 3) Więc bałam się przyznać sama przed sobą, że się zakochałam. Bałam się angażować. Bałam się tego szczęścia, które On mi dawał, bo po prostu bałam się, że zostanie mi ono odebrane tak jak kiedyś! Dlatego bałam się tego, co było wtedy i tego, co mogło jeszcze nadejść... Były momenty, że chciałam to skończyć póki jeszcze dobrze się nie zaczęło. Zdarzało się też tak, że żałowałam tego, że zgodziłam się z Nim być! Ale kochałam!!! Mimo tego, że był chamski, palił (wdmuchiwał mi ten dym do ust i mówił, że jestem biernym palaczem), pił czasami, ale konkretnie (w końcu czasem i ja z Nim trochę wypiłam).
|
|
|
Cz. 2) (...) Teraz został sam patyk... M. zniknął z mojego życia! Już go nie będę prawdopodobnie widywała... ;( Całkiem mnie zostawił... I to mnie tak cholernie boli! Łzy same też cisną mi się do oczu. Ja kochałam. Ja znów kochałam! I to tak naprawdę... Cholernie, cholernie, cholernie mocno!!! Mocniej niż S. kiedyś. Ale nie potrafiłam tego tak do końca okazać... Bałam się... Nasz związek zaczął się siódmego dnia miesiąca i to w czwartek. Tak samo jak z S., tylko miesiąc inny. I jego imię też zaczynało się na "M" - to wystarczyło, żebym pomyślała, że i tak nie mielibyśmy szans, że to prędzej czy później się skończy...
|
|
|
Cz. 1) (...) Z dnia na dzień ginął, umierał tak samo jak umierało to, co łączyło mnie z M.! I choć już od jakiegoś czasu nie jesteśmy razem, to ten kwiatek jako tako jeszcze się trzymał. Widywałam Go w szkole, ale ze sobą nie rozmawialiśmy, nie patrzyliśmy nawet na siebie, przebywaliśmy zaledwie pół metra od siebie, a zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy dla siebie nie istnieli. :( Mijaliśmy się na ulicy, a udawaliśmy, że się nie znamy... Ale w jakiś sposób dalej Go miałam, bo dalej był...
|
|
|
.. ' patologii się nie ratuje. z patologii się spierdala. i nie ma znaczenia, że patologia później płacze, albo przeprasza, albo obiecuje poprawę, albo wmawia, że to twoja wina, albo przekonuje, że się na to „zasłużyło”, albo zawistni ludzie chcą zniszczyć wasz związek.. '
|
|
|
|