 |
obawiam się, że przez Ciebie umrę na chroniczny brak snu, spowodowany Twoim przebiegłym buszowaniem, wśród moich myśli.
|
|
 |
Kiedy palę zioło to czuję jak zło znika z serca . ! ;D
|
|
 |
Szczęście jest chwilą ulotną, ale warto wierzyć, ze ta chwila bedzie trwała długo
|
|
 |
W niesamowity sposób wypełniasz przestrzeń mojego serca.
|
|
 |
to, że życie piszę mi złe scenariusze nie oznacza, że możesz dokładać swoje kwestie.
|
|
 |
serce ? właśnie wywożę je na złom.
|
|
 |
nie występowałam w mam talent , nie jestem tap madl i nie znam dżoany krupy. ale mimo to znam swoją wartość
|
|
 |
już w piaskownicy miałam więcej godności niż Ty teraz.
|
|
 |
siedziała, bezwładnie przy szpitalnym łóżku, trzymając go za wilgotną od drgawek, dłoń. jej źrenice, były rozszerzone do granic możliwości. wyglądały jak dwa ogromne kubki, czarnej kawy, którą tak uwielbiała. była przy nim. patrzyła na setki, podłączonych kabli do jego odrętwiałego ciała, nieusilnie próbując powstrzymać się od łez. pochyliła się delikatnie nad jego głową. jeden z kosmyków jej włosów, opadł bezwiednie na jego sine czoło. 'wszystko będzie dobrze.' - wyszeptała do jego, ucha z nadzieją, że słyszy. właśnie wtedy, rozległ się pisk. maszyny zaczęły wariować, a kilku lekarzy nerwowo, wbiegło do sali. nie wiedziała co się, dzieję. reanimowali go. stała przy szpitalnym łóżku, nie mogąc złapać oddechu. 'nie możesz mi tego zrobić, rozumiesz?! nie możesz!' - krzyczała pełna amoku, uspokajana przez pielęgniarkę. maszyny się zatrzymały. lekarz ze stoickim spokojem, kazał zanotować pielęgniarce godzinę zgonu. 'Ty skurwysynu' - wyszeptała, osłaniając się na nogach. zemdlała.
|
|
 |
kiedyś, marzyłam o tym, żebyś spojrzał na mnie, chociaż ukradkiem. abyś chociaż na krótki moment, zwrócił swoje błyszczące źrenice w moją stronę. dzisiaj kiedy, pożerasz mnie wzrokiem, pełna satysfakcji odgarniam, swoje blond włosy z ramion. napawam się Twoim cierpieniem. uwielbiam, tą subtelną formę sadyzmu.
|
|
 |
był mężczyzną, który przepraszał, mnie kiedy miałam zły humor. miewał wyrzuty sumienia, gdy przyniesione do łóżka przez niego kakao, poparzyło moje spierzchnięte wargi. mężczyzną, który przenosił mnie nad kałużami w obawie o zmoknięcie moich trampek i skrupulatnie, witający mnie każdego poranka pocałunkiem, twierdząc, że bez tego śniadanie nie ma smaku.
|
|
 |
WIERNY PRZYJACIEL JEST W ŻYCIU KOJĄCYM BALSAMEM I NAJPEWNIEJSZĄ OBRONĄ. MOŻESZ ZGROMADZIĆ PRZERÓŻNE SKARBY, ALE NAJCENNIEJSZĄ RZECZĄ JEST PRAWDZIWY PRZYJACIEL. SAM WIDOK PRZYJACIELA WZBUDZA W SERCU RADOŚĆ, KTÓRA WYPEŁNIA CAŁE WNĘTRZE CZŁOWIEKA. Z NIM ŻYJE SIĘ W NAJGŁĘBSZEJ JEDNOŚCI, KTÓRA NAPEŁNIA DUSZĘ NIEWYPOWIEDZIANYM SZCZĘŚCIEM. PAMIĘĆ O NIM ROZPALA NASZ UMYSŁ I UWALNIA GO OD ROZLICZNYCH ZMARTWIEŃ. SŁOWA TE TYLKO TEN ZROZUMIE, KTO MA ODDANEGO PRZYJACIELA, KTO SPOTYKAJĄC GO ODCZUWA CIĄGLE JEGO POTRZEBĘ
|
|
|
|