 |
Kolejny płatek śniegu dotyka mych warg i w jednej chwili znika. Nikotyna ulatnia się w powietrzu, a w słuchawki uderza kolejny bit. Zaciągam się, dym łaskocze płuca. Zaciemnia się już i jest dość chłodno, a dłonie drżą. Mam ochotę przejść się gdzieś daleko, gdzieś, gdzie nie będzie mnie dla nikogo. Siadam na pomoście, podkurczając kolana do klatki, patrzę w dal. Może gdzieś tam, wszystko jest inne? Może tam jest lepiej? Nie dostrzegam, pusty horyzont, biały puch otula ziemię. Dziś? Chciałabym tylko wiedzieć, że to, że tu jestem ma jakieś znaczenie. / Endoftime.
|
|
  |
` długo o to walczyliśmy. Bardzo wiele czasu minęło zanim w końcu nam się udało. Udało nam się pozbawić wszelkich uczuć wobec siebie. Pamiętam jak jeszcze kilka miesięcy temu byliśmy dla siebie wszystkim. Światem, kolorem, szczęściem, miłością, przyjaciółmi, zabawą, uśmiechem, słońcem, deszczem. Na prawdę nie potrafiliśmy bez siebie żyć. Ale tak było tylko chwilami. Częściej rozrywały nas złe emocje, i myśli że trzeba w końcu dać z tym spokój. Z całą znajomością, związkiem, przyzwyczajeniem. Nie potrafiliśmy jednak tak sami z siebie odpuścić, więc postanowiliśmy niszczyć siebie wzajemnie. Takie zachowanie doprowadziło do całkowitego pozbawienia nas jakichkolwiek uczuć wobec siebie. Totalnie przestaliśmy być dla siebie ważni. I chociaż to smutne przechodzić przez miłość do pustki, tak po prostu być musiało. / abstractiions.
|
|
  |
` coś jakby pękło. Jakiś czas pobolało, przez pierwsze kilka dni krwawiło, chwilami nawet bardzo. Próbowałam sklejać różnymi sposobami. Nowymi facetami, przyjaciółmi czy cięciami na lewym nadgarstku od wewnętrznej strony. Później próbowałam nie zwracać uwagi na ogromny ból. Wydaje mi się, że to było chyba serce, chyba je zgniotłeś, wyplułeś, rozjebałeś, zbiłeś, przetraciłeś, zniszczyłeś swoją skurwysyńską obojętnością. /abstractiions.
|
|
  |
` mogłabyś przeżyć najzimniejszą, rosyjską zimę, ale nigdy w życiu nie poczułabyś tego chłodu jaki ja czułam w momencie wypowiadania przez niego słowa "koniec". / abstractiions.
|
|
  |
` coraz częściej myślę, że cali "my" to był tylko wytwór mojej wyobraźni. Ten fakt objawia się głównie w chwilach, gdy myślę o każdym z naszych wspólnie spędzonych dni z osobna. Podsumowując każde chwile, kłamstwa, każdy ból, ale też i te dobre momenty, stwierdzam że nigdy nie mogłeś być mój. Może ja byłam Twoja, Ty nie byłeś dla mnie więc jak kiedykolwiek mogłam nazwać nas jednością? / abstractiions.
|
|
 |
I mimo, że masz u stóp cały świat to wszyscy widzą twój każdy dzień wypełnia ból.
|
|
 |
nie ma drugich takich jak my , są podobni ale nie są tacy sami. Może zachowują się podobnie i czują podobnie a przy tym wszystkim są podobnie pojebani. I może też mają rozpierdol w psychikach i są tymi złymi. I może potrafią odpierdalać naprawdę niezłe akcje , nie takie jak nasze ale również dobre. I może są w tym wszystkim zagubieni jak my i cholernie zniszczeni ale przecież nie są nami. Jesteśmy jedyni , ta cała otoczka i ten szum wokół , to wszystko jest nieważne , rozumiesz ? Nie ma takich jak my , jesteśmy jedyni i może gdybyśmy się nie poznali to oni byliby nami ? Chociaż nie nikt przecież jak my nie potrafi aż tak perfekcyjnie się ranić / nacpanaaa
|
|
  |
` może jakoś smutniej, zimniej, samotniej, przygnębiająco, sennie, strasznie, bezsensownie, ale jednak lepiej bo bez Twoich słów, które kurwa wydzierały mi serce razem z duszą z organizmu. / abstractiions.
|
|
  |
` mówisz mi o nim, a ja czuję tą cholerną obojętność która z każdym Twoim słowem, przeplata się coraz bardziej z wewnętrzną radością. Radością, że w końcu staje się dla mnie nikim. / abstractiions.
|
|
 |
Skarbem byliśmy my sami. / Endoftime.
|
|
 |
Taras, siedzę w fotelu naciągając na dłonie rękawy bluzy. Słońce delikatnie muska policzki, a w słuchawkach kolejny kawałek, którego słowo w słowo znam na pamięć. Nagle ktoś zdejmuje mi słuchawki i zakrywając dłońmi oczy szepcze, że jeśli zgadnę kim jest, dostanę nagrodę. Od pierwszej chwili doskonale wiem, że to on dlatego bez oporu odpowiadam. Zabiera ręce i delikatnie całuje mnie w policzek, cwaniacko się przy tym uśmiechając. Nadal jest tym, który małym gestem potrafi sprawić, że zwyczajnie się uśmiecham, tym, który nadal zachowuje się jak tamten dzieciak z blokowisk, którego kiedyś tak bardzo chciałam poznać, a którego dziś znam jak samą siebie. Tym za którego bez zastanowienia oddałabym własne życie. / Endoftime.
|
|
|
|