 |
kochasz ją. jesteś z nią szczęśliwy, podkreślasz to w każdej rozmowie ze mną. zaciskam zęby, sztucznie kłamiąc że cieszę się Twoim szczęściem. dziękuję Bogu za to, że Cię mam. nie jesteśmy razem, ale rozmawiasz ze mną. nie ważne o czym. nie ważne, że wciąż ględzisz o tym jaka jest wspaniała. grunt, że poświęcasz czas właśnie mnie, aby o tym opowiadać. nie zamierzam z nią konkurować. niszczyć Twojego szczęścia. za bardzo mi zależy. rozmawiając z Tobą, niemo przytakuję gratulując szczęścia. mój plastikowy, wymuszony uśmiech jest specjalnie dla Ciebie. chcę, abyś czuł moje wsparcie w czymś, czego nie popieram. miłość polega na stawianiu szczęścia drugiej osoby, ponad swoje. zastosowałam się do tej zasady. nie łudzę się, że kiedyś zrezygnujesz z niej, na rzecz mnie. nawet nie śmiem o tym marzyć. najgorzej jest, kiedy nie muszę już udawać. kiedy odchodzisz pozostawiając mnie samej sobie, a ja zaczynam płakać jak skończona kretynka z ironicznymi nadziejami.
|
|
 |
czuję się jak ironiczna pomyłka widząc Cię ze swoją dziewczyną. jak kochanka żonatego, który wciąż obiecuje, że rozwiedzie się ze swoją żoną. tyle, że Ty nie składasz mi żadnych obietnic. jestem tylko zbędnym dodatkiem do Twojego urozmaiconego bytowania z inną.
|
|
 |
otwierając delikatnie oczy, spojrzała niemo na zegarek, który wskazywał kilka minut po czwartej nad ranem. nabierając głęboko powietrza, poczuła dłoń na swoich biodrze. obróciła się, ujrzawszy na poduszce obok miłość swojego życia. pachniał niebiańsko. jego ciemne włosy delikatnie podwiewał wiatr, buszujący po sypialni. zaczęła cicho łkać. była to jedna z najpiękniejszych chwil w jej życiu. łzy, które stawały w jej oczach, nie były łzami szczęścia. były to łzy pogardy własnym przeznaczeniem. wiedziała, jaki będzie finał tej nocy. jednak skusiła się na chwilę zapomnienia pomimo konsekwencji. zdecydowała, że moment szczęścia jest wart dni rozpaczy. pocałowała go czule w czoło i spoglądając po raz ostatni na jego beztroski wyraz twarzy, usiadła na brzegu łóżka. zapaliła papierosa i zaczęła ubierać wczorajsze ubranie. przetarła opuszkami palców zaschnięty tusz spod oczu i biorąc szpilki do ręki, aby go nie obudzić stukiem obcasów, wyszła bez słowa.
|
|
 |
i wciąż nałogowo wypytuję czy mnie kochasz, mając nadzieję, że za setnym czy tysięcznym razem w końcu odpowiesz twierdząco, choćby dla świętego spokoju.
|
|
 |
i ta nieodparta ochota na niekontrolowany płacz, zaraz po przebudzeniu. nie zdążę jeszcze dobrze podnieść powiek, a do moich łez natychmiastowo napływają przeszklone pustką, łzy.
|
|
 |
ona otwiera okno na oścież podczas deszczu, a tanie wino pije prosto z butelki. rano biega boso po trawie bo uwielbia dotyk rosy na stopach. zasypia podczas kąpieli i uwielbia palić papierosy podczas malowania paznokci. jest wyjątkowa. niepowtarzalna. a nikt nie jest w stanie tego zwyczajnie, docenić.
|
|
 |
nigdy nie zostaniemy przyjaciółmi. nawet na to nie licz. nie mogłabym z Tobą przebywać bez świadomości, że mnie kochasz. nie mogłabym Ci doradzać, gdybyś pokłócił się z dziewczyną. nie byłabym w stanie wysłuchiwać jaka dobra ze mnie kumpela. nigdy w życiu, nie mogłabym cieszyć się Twoim szczęściem. nie tym, którym dzielisz się z inną.
|
|
 |
potrzebowałam dnia, żeby Cię pokochać. teraz potrzebuję całego życia, aby Cię zapomnieć.
|
|
 |
przestanę nosić stanik i zacznę zdzierać obcasy na nierównych chodnikach w ramach protestu przeciw nieodwzajemnionej miłości.
|
|
 |
dzisiaj nie patrzysz na mnie jak na wartościową kobietę za którą mnie uważałeś. dzisiaj patrzysz na mnie jak na zbędny przedmiot, przeszkadzający w procesie oddychania.
|
|
|
|