 |
przechadzasz się po mojej głowie, depczesz trawniki i zrywasz zagrożone wyginięciem kwiaty. dajesz mi je później w prezencie. układam je w porcelanowym wazonie, stawiam na parapecie. za każdym razem gdy otwieramy okno by skoczyć, wazon spada, tłucze się, a my więdniemy.
|
|
 |
pościel która parzy zmęczony umysł. poplamiony dywan, który wzniósł z tobą więcej toastów za nowe początki, niż najlepsza przyjaciółka. szuflada, w której próbowałaś ukryć to co wyrzuciłaś wcześniej z samego środka tornada w swojej głowie. koronkowa firanka, która niezdarnie próbuje zasłonić szarość rzeczywistości. sama pożółkła już dawno. razem z sufitem wdychała papierosowy dym, wciągając go głęboko za każdym razem gdy tobie łamał się świat. później wietrzyłaś starannie pokój, by oszukać się, wmówić sobie, że dobrze było zawsze. jednak zapach nikotyny wżarł się nawet w twoją skórę. niczego nie da się tak po prostu wymazać, trzeba nauczyć się żyć z tym pod jednym dachem, spać w jednym łóżku, dzielić pościelą i półką w łazience, pod lustrem. nie możesz pozwolić, żeby wczoraj zabiło jutro.
|
|
 |
chciałabym rozkroić serce i pokazać ci jak napęczniało. wchłonęłam wszechświat. gdybyś tylko mógł tu teraz być, poczułbyś jakie bije ode mnie ciepło, chociaż mam takie zmarznięte ręce. głowa pod ciężarem nachalnych myśli, opada. słońce gaśnie coraz wcześniej, a mi z tego powodu zupełnie wszystko jedno. odliczam sekundy do pierwszych śniegowych płatków głaskając delikatne dźwięki. wypełniam oczekiwanie zdjęciami, herbatą i delikatnymi rysami twojej twarzy. mogłabym utonąć w alfabecie słodkości jakimi otulasz mnie do snu. dla ciebie mogłabym wywrócić świat na lewą stronę, gdybyś tylko zapragnął zobaczyć szwy mojego serca.
|
|
 |
widocznie właśnie tak musiało być. staram się wyrzucić resztki ciebie z mojej głowy, ale nic mi tego nie ułatwia. chciałabym wierzyć, że niedługo znowu będzie dobrze, że z tobą i bez ciebie mogę żyć zupełnie normalnie. chciałabym, żeby to nie miało znaczenia, ale nie jest tak. zawsze będziesz częścią mnie. to okropne, bo nieważne co zrobię nie jestem w stanie niczego zmienić.
|
|
 |
gdy już zrobię kilka kresek, wyłączam się na moment. czuję ten ból, ten ukochany ból, za którym tak „tęskniłam”. czuję się wspaniale. wieczorem, gdy idę się kąpać, ból wraca po zanurzeniu ciała w wodzie. i znowu to cudowne uczucie. momentami czuję się tak, jakbym unosiła się nad ziemią, jakby tylko to było mi do szczęścia potrzebne. później przez kilka dni patrzę na blizny. widzę, jak się goją, jak robi się strupek, a jak już odpadnie, robi się blizna. czasami bardzo mała, nic nie znacząca, ale czasami duża, bardzo widoczna, do której będę mogła wracać wspomnieniami.
|
|
 |
nie wstydzę się kolejnych sznyt. musisz je zaakceptować, jeśli spojrzysz na nie z obrzydzeniem, będziesz brzydził się samego siebie. nie jestem potworem. to nie moja wina. to życie mnie oszpeciło. skazało mnie na blizny w chwili, gdy spowodowało, że wzięłam do ręki żyletkę po raz pierwszy.
|
|
 |
Nienawidzę gdy siostra się do mnie podkrada i patrzy jak z nim piszę, wtedy zadaje dużo pytań, -Kto to Mateusz? -Kochasz go prawda? -Macie dzieci? -Kiedy ślub?. Wtedy się czerwienię i nie daje poznać po sobie tego że zależy mi na nim. odpowiadam: -Jakiś pedał do mnie pisze i nie chce się odczepić.
|
|
 |
Kobieta nie zawsze potrzebuje romantyka. Więc bądź od czasu do czasu bezczelny, brutalny, pociągnij ją za sobą, przyciśnij do ściany i pocałuj tak, żeby straciła oddech.
|
|
 |
Rozpieprzyłeś mi życie, po chuj drążysz temat.
|
|
 |
''Wiesz jak jest, wystarczy jedno spojrzenie, jej wystarczył jeden gest, a już wiedziała, że on jest jej przeznaczeniem.''
|
|
 |
''Ty czułeś ten ból, słyszałeś ten krzyk, w ustach miałeś smak. Smak potu i krwi.''
|
|
 |
Obserwowałam jak wraz z oddechem i biciem serca unosi się Twoja klatka piersiowa, trzymałeś mnie wtedy za dłonie. W takich momentach myślałam, że potrafisz zatrzymywać czas.
|
|
|
|